Siemanko, dziś szybki strzał do Chińczyka, z materiałem badawczym czyli jakieś 6 400km w jedną stronę. Dafik zapakowany, drugi kierowca Janis na swoim miejscu, chłodnia ustawiona to zabieram się do jazdy.
Coraz bliżej Tureckiej granicy, zobaczymy czy będą jakieś duże kolejki czy uda się przelecieć na strzała.
Właśnie za takie widoki kocham ten kraj
Wiadomo, granica to i kolejka była, mała bo mała ale była. 30 minut oczekiwania i jestem odprawiony. Teraz całą Turcję trzeba przejechać także mam co robić. A tutaj złapany przez spottera.
Standardowo wjechałem do Turasa i już mam komitet powitalny. Coś tam próbowali ugrać ale nie zemną te numery
. Następne 20 minut stracone a czas pracy jak i kilometry gonią.
Ładne widoczki, pogoda dopisuje, nic tylko jechać do tego kitajca
Coś mi teraz nie szła ta Turcja co chwilę jakiś korek, jakieś dziwne zwężki, duży ruch albo kontrole z dupy. No cóż nie zawsze się trafia pusta droga, na całe szczęście wieczór coraz bliżej co za tym idzie mniejszy ruch i lepsza jazda.
W okolicach Trabzonu zjechaliśmy na pauzę 45 minut na kolację oraz wieczorną toaletę. Ciągniemy dziś pod granicę Turceko-Gruzinską i zrzucamy tam kotwicę.
Jak sobota to? Lewym oporowo LLU style w formie
I dojechaliśmy do naszego przystanku, czyli granica. Odprawimy się i kładziemy się w kimono, jutro cała Gruzja i kawałek Azerbejdżanu do granicy z Rosyją.
Godzina 8:00 ruszamy, tutaj gdzieś u Gruzina ustrzeleni, do granicy jakieś 200km.
Około godziny 15:20 dojechaliśmy do granicy Azerskiej. Teraz odprawimy się i Janis zasiada na stery i grzeje pod granicę z Rosyją.
Podczas odpoczynku na prawym postanowiłem pobawić się dronem, parę fotek udało się zrobić ale wybór padł tylko na jedną.
Meldujemy się na granicy Azersko-Rosyjskiej co oznacza, że nasz dzienny cel został osiągnięty. Teraz odpoczynek a jutro Rosja i kawałek Kazachstanu.
W Rosji nie robiłem żadnych zdjęć ponieważ nie było pogody, oraz była robota do zrobienia. Po całym dniu mojej jazdy dojechaliśmy do Kazachstanu w którym jazdę rozpoczął Jani.
Goniąc przez step.
Trzeci dzień pracy czas rozpocząć
Późnym popołudniem dobijamy do Tadżykistanu
Nocą szybciej kilometry uciekają i ostatnie dwie godziny jazdy i fajrancik
Jak zawsze oporowo, nie ma lipy.
Naszym oczom ukazał się Ashgabat gdzie mieliśmy upatrzony parking strzeżony, dobrze, że rezerwacja poszła bo byśmy się nie załapali.
Koło 11:00 ruszamy dalej, w ostatniej miejscowości przed granicą z Uzbekistanem zatrzymaliśmy się na jakiś obiad, namiar dostaliśmy od znajomego co regularnie tam jeździ.
Miała być długa noc a finał taki, że ujechaliśmy 200km po Uzbekistanie i poszliśmy spać bo energii nie było już żadnej. Powiem wam, że było warto bo w dzień widoki oddały
I witamy w Kirgistanie, do celu zostało 400km więc rzut beretem, nie było jakiś zapierających widoków tylko tereny stepowe do samego Chińczyka.
I dojechałem, pierwszy raz na Chińskiej ziemi, do celu 30km bo to jakiś duży magazyn gdzie zjeżdżają się zamówienia z całych Chin i gdzie zostają przerzucane dalej np. Grecja, Polska, Turcja.
[/url]
Na rozładunku
Powiem wam, że po ten parking ma klimat nie do porobienia. Dobranoc wszystkim a ja czekam aż ładunek, z Pekinu który mam zawieść do Grecji trafi do tego magazynu. Średni czas oczekiwania to jakieś 4dni więc trochę poczekamy a później dwa tygodnie powrotu