Ktoś na pewno pamięta.
Dawno temu zawojowałem w Kaliforni.Jeździłem w różnych firmach,sam współtworzyłem niektóre z nich.Zjeździłem ten stan wzdłuż i wszerz,woziłem najróżniejsze rzeczy.Działo się to koło 2013-14 roku.Jeździłem najróżniejszymi ciężarówkami,począwszy od Freightlinera Argosy a kończąc na modelu T2000 ze stajni Kenwortha a nawet nie takim złym Sterlingu 9500.Wszystko to działo się firmach takich jak Pomorskie trucking,G&M enterprises i przede wszystkim Stallion transport.Gdy rozpoczynałem pracę w Stallionie była to średnia firma,mieli spore zaplecze zestawów lecz wyglądało to jak typowy polski dziad-trans.No ale nie miałem na co narzekać bo na wstępie dostałem całkiem sprawnego Peterbilta 387* i tak się zaczęła przygoda.Jeździłem tam jakiś czas,w sumie dość szybko zamieniłem 387-tkę na mniejszy model z niskim sleeperem a potem już wgl na Kenwortha T600.W pewnym momencie nastąpił kryzys który zmusił mnie do powrotu za ocean.Dlaczego skupiłem się akurat na Stallionie? ponieważ była to firma którą wspominam najlepiej,to od niej zacząłem przygodę w Stanach.Teraz znów powracam do Kalifornii i Nevady,ponownie podejmuję się pracy w Stallion transport i mam szczęście że nadal pamiętają swoich niektórych pracowników. Przez cały ten czas Stallion prężnie się rozwijał,kupowali nowe ciężarówki,kwatery itd,teraz gdy do nich wracam w ich flocie nadal można znaleźć stare perełki tak jak i najnowsze modele.Jednym z nich pokieruję ja,mianowicie jest nim Kenworth T680.Ponownie pierwsza trasa pod ich skrzydłami wypadła mi na Santa Cruz -> Oxnard,boże jak ja nienawidziłem tej trasy.Przez pierwsze dwa miesiące prawie codziennie ją wykonywałem.Wszystkie te kręte drogi wybaczały mi widokiem oceanu,przy dobrze dobranym radiu cała trasa była jednak tą najlepszą.
A mówili,nie ufaj GPS-owi.
Cholera rozpisałem się ale miło powspominać czasy Rig'N'Rolla i połączyć je wątkowo z ATS-em.