17/08/2017, 03:13 PM
Pewnego słonecznego dnia...
Postanowiłem zatrudnić się do firmy zajmującej się ścinką i zrywką drzew. Firma ma swoje oddziały w Polsce, Czechach oraz Słowacji. Oddelegowano mnie na Słowacki oddział Poprad-Tatry. Na placu firmowym przywitał mnie pan Drahoslav który okazał się kierownikiem oddziału.. Przyprowadził mnie do pana Stefana który wyjaśnił mi co i jak. Pokazał mapę terenu i kazał jechać nad Cierny Vah ściąć drzewa na opał dla kierownika abym się sprawdził. Moim przewodnikiem miał być pan Frantisek ale okazało się że jest chory i pojadę sam. Dostałem kluczyki do Ursusa C330 bez kabiny który przybył tu z Polskiego oddziału gdyż brakowało traktorów do zwózki. Pan Stefan podstawił mi małą dwuosiową przyczepkę własnej produkcji i kazał jechać po drewno. Do przyczepki zmieściły mi się kłody z dwóch drzew. Niestety przy cięciu drzewa na kawałki jedna kłoda stoczyła mi się do wody i chcąc ją wyciągnąć utopiłem kompaktowy aparat który miałem w kieszeni. Pozostałe zdjęcia cyknąłem pożyczonym Nikonem. Zdjęcie przy jeziorku zrobił mi pracownik elektrowni który szedł na obchód. Po dotarciu na plac czekało mnie cięcie kłód na drobne kawałki. Drewno zawiozłem pod dom kierownika i zakończyłem pracę. Zarobiłem 35€ dniówki.