Manfrex Transport jest firmą świadczącą usługi transportowe, założoną 15 maja 2018 roku z siedzibą główną w Podobinie.
Oferujemy usługi transportowe na trasach międzynarodowych oraz krajowych.
Od początku stawiamy na bezpieczeństwo powierzonego nam ładunku oraz na zadowolenie klienta.
Doświadczony i profesjonalny skład spedytorów i kierowców sprosta każdemu wyzwaniu, które postawi nam klient
Dbając o wygodę pracy naszych kierowców oraz o nałożone przez Unię normy, firma posiada tabor złożony z czterech ciągników siodłowych, posiadających normę emisji spalin Euro 5 oraz Euro 6.
Firma posiada w swoim parku maszynowym cztery naczepy typu chłodnia. Nowoczesność naczep i ich możliwości pozwolą nam przewozić dowolny transport chłodniczy w temperaturze odgórnie ustalonej.
Pomoże nam w tym wyposażony w naczepie agregat Thermo King SL-200e.
Mam na imię Szymon, jestem w firmie Manfrex Transport szefem oraz kierowcą. Na co dzień jeżdżę zestawem składającym się z ciągnika marki MAN oraz z naczepy Schmitz SKO. Myślę, że mnie polubicie, a moje zdjęcia wam się spodobają. Na początek wrzucam wam kilka fotek z powrotu na bazę.
Wszelkie komentarze są mile widziane, każdy komentarz to szybsze nasze fotorelacje
Wstałem o godzinie 6:30 i udałem się na ranną Mszę Św. do koscioła parafialnego, aby poprosić Boga o szczęśliwą drogę, która już jutro mnie czekała. Po zakończonej Eucharystii pojechałem do domu, tam wiadomo szybka toaleta i przemycie się, ponieważ rano nie było czasu. Jakoś po ósmej zjadłem solidne śniadanie, które musiało mi starczyć do późnego popołudnia. Po zjedzeniu i posprzątaniu po sobie, udałem się do mojej dziewczyny, żeby pobyć z nią jakiś czas, lecz po drodze wstąpiłem do marketu Tesco, żeby zrobić zakupy na rozpiskę, która mnie czekała. Po zakupach, dobiłem do domu mojej dziewczyny, z którego pojechaliśmy, na drobny wypad na shopping i na spacer po alejach nad krakowską Wisłą. Około godziny 17 wróciłem do domu i z buta podszedłem na bazę, do której mam rzut beretem, aby spakować jedzenie oraz to co potrzebne w trasie. Muszę wam powiedzieć, że MAN ciągle mile mnie zaskakuje, głębokie schowki w których mogę zmieścić wszystko, no i bym zapomniał wysoka kabina, w której nie muszę się zginać . Jedyny minus tego samochodu to duża kierownica, ale cóż z czasem się przyzwyczaję. Ale wracając do tematu. Następnie dolałem płyny eksploatacyjne i wróciłem do domu, gdzie zrobiłem sobie lekką kolację i tak zakończyłem swój dzień przy filmie ,,Welcom to the Jungle", który może ktoś zna, a jak nie to serdecznie polecam.
CZWARTEK
Wstałem o godzinie 8:15, zjadłem śniadanie i po jakimś czasie, otrzymałem informację od spedytora, że mam pojechać do wsi Rogoźnik do firmy Biela. Miałem tam ładować ponad 18 ton półtuszy, które miały trafić do miasta Montpellier, gdzie miałem to zrzucić. Więc zabrałem ze sobą torbę z pieczywem i udałem się w kierunku bazy, zostawiając zza sobą domu. Pan Kazek, nasz ochroniarz, dał mi kluczyki do MAN’a. Ruszyłem w kierunku obszaru, gdzie mamy wykupione miejsce parkingowe dla naszych naczep. Byłem tam około godziny 9:30, stamtąd ruszyłem w kierunku załadunku, ten minął mi w bardzo szybki czasie, bo już o 10 byłem gotowy do drogi, przy okazji będąc ładowany zrobiłem sobie drugie śniadanie. Po 9h jazdy, zjechałem na parking jak na 20 było bardzo mało zestawów. Cóż na dziś to już koniec moich wojaży Widzimy się około 3 w nocy w piątek.
PIĄTEK I SOBOTA
Wstałem o godzinie 1:45, tak jak poprzednio zjadłem szybkie śniadanie, umyłem zęby i poleciałem dalej w trasę, mam dzisiaj w planie dolecieć do granicy francuzkiej, tam pauza 9h i dalej w drogę. O godzinie 7:40 zjechałem na przymusową pauzę 45', gdzie spotkałem się z starym kumplem z mojej pierwszej pracy, wypiliśmy kawę zjeliśmy obiad i pojechaliśmy każdy w swoją stronę. Cała droga biegła niemieckimi autostradami i leciała trochę nudno, jednak znalazłem płytę z przebojami disco polo i jakieś remixy piosenek lat 90, uruchomiłem to i działało perfekcyjnie, trasa stała się pełna energii. Około godziny 14:30 zjechałem na parking, zasłoniłem firanki, zjadłem obiadokolację i poszedłem w kime. Kilka minut po północy obudził mnie telefon, który kazał wstać. Cóż rozładunek był ustalony na godzinę 7:50, a ja miałem do celu jakiś 350 km, które przejechać miałem w 4 godziny z hakiem, więc nie miałem się czego obawiać, bo tak czy siak miałem spory zapas czasu. Rozładunek poszedł sprawnie i szybko, wózkowy okazał się, że jest polakiem, więc jak tylko mnie zobaczył pokiwał, żeby się ustawił pod rampą nr.6. Następnie dostałem dokumenty i udałem się na parking, gdzie czekałem grzecznie na kolejne plany działania od dyspozytorki.
Flickr
Myślę, że moja pierwsza taka relacja się wam spodobała. Zapraszam do zapraszania swoich znajomych z forum do naszego tematu! Zostawcie po sobie znak w postaci komentarzy i podziękowań. Bajoo! I do następnego