Sorry że taka przerwa ale czasu brak






Łuków-Węgrów-Zeme-Turyn

Wtorek
W poniedziałek zadzwonił do mnie spedytor, że we wtorek mam jechać do Rolmecha w Węgrowie po maszyny dla Włoskiego rolnika. Miałem być u nich o 8:40, więc o 7:30 wyjechałem z bazy. Chociaż była to godzina, kiedy wszyscy jadą do pracy, na drodze był luz, więc na spokojnie dojechałem do firmy. Po załadunku poleciałem A2 w stronę Łodzi. Potem na S8 w kierunku Wrocławia. Przed samym Wrockiem zrobiłem 45'ke. Po pauzie kierowałem się A4 na 9'ke na granicy w Zgorzelcu. Tak zakończyłem pierwszy dzień w trasie.
























Środa

Rano zjadłem śniadanie i pojechałem już przez Niemcy. Jechałem autostradą przez Drezno, potem w stronę Chemnitz, Hof i do Aurach nie daleko Norymbergi, gdzie wykręciłem 45'ke. Po pauzie rura do Vaduz, gdzie zatankowałem do pełna i stanąłem w miłej knajpce na 9'ke. Zjadłem porządną kolację, pogadałem trochę z innymi kierowcami i wróciłem z powrotem do Mana. Włączyłem sobie film i po seansie poszedłem spać.













Czwartek

W czwartek z samego rana ruszyłem w Alpy. Droga przez góry była kręta jak świderek, ale Manik dzielnie dał radę. Dojechałem do Zeme, zgasiłem mojego potwora i poszedłem do rolnika. Przywitałem się z nim, pogadaliśmy trochę o ładunku i mojej maszynie. Na szczęście Angielski był jego drugim językiem, więc dogadaliśmy się bez problemu. Po krótkiej rozmowie rozładowałem towar, a potem pojechałem do Turynu. Tam zajechałem na firmę New Holland, z której tego samego dnia miałem zabrać kolejny ładunek. Jaki? Zobaczycie w następnej relacji!











Przepraszam jeśli ta relacja wyszła zawile lub po prostu słabo, ale nie jestem w tym super jak Adam