Przez ostatni tydzień, spedytor dawał mi trasy takie, że aż mi się rzygać chciało. Wciąż w to samo miejsce do Szczecina i na baze ze zwrotami. Niby ładnie, fajnie, kasa, kilometry i wgl, ale chciałem kurka czegoś nowego w końcu.. Po skończeniu tych kółek, postanowiłem zadzwonić do spedytora. Była sobota, jakoś koło południa, a ten mały gnojek jeszcze spał. Wytłumaczyłem mu, że chce czegoś nowego i na całe Szczęście dostałem Ostróde na poniedziałek. Na bazie byłem już koło godziny 6. Przepakowałem torby z Audicy, do Mesia i pojechałem osobówką na parking. Auto miałem już załadowane, więc bez pośpiechu.




Przyszedłem do Mercedesa, odpaliłem go i udałem się umyć autko na myjkę, ponieważ była baaardzo ładna pogoda, a Mietek cały upierdzielony. Przynajmniej widać, że pracował ;P Jako, że myjka była niedaleko i jeszcze nie było kolejki, to koło godziny siódmej byłem już w drodze do Ostródy.
















W Ostródzie postanowiłem zatrzymać się w sklepie, ponieważ brakowało mi trochę zapasów w lodówce na pauze. Szybkie zakupy i rura, do firmy. Na bramie, ładnie się zameldowałem i cieć kazał wycofać do innej bramy, którą zaraz miał otworzyć.