Zaczarowany MadeX





W związku z tym że wyjeździłem całe ukradzione paliwo z poprzedniej czarnej Scanii, a reszte pieniędzy przechlałem i wydałem na śmierdzącą, paskudną benzynę do pożyczonego Leona, zostałem zmuszony do powrotu na stare śmieci. No cóż... jak pomyślałem że znowu będę musiał się użerać z tym pantoflem, kanalią, katolikiem, kradziejem, oszustem, bydlakiem Pawłem to aż dostawałem drgawki. Ale gdzie indziej sie tak dorobie jak kradnąc w MadeXie?

Słyszałem że mój podnóżek dorobił się sporej kasy na mojej niedoli. Kupił kilka zestawów, nawet baza mu ostatnio wpadła w rączki. Akurat przejeżdżałem niedaleko więc postanowiłem do niego wpaść. Baza nic specjalnego, ale kamery tak poustawiane że... hehe... no wiecie. Pawełek wspomniał że szuka jeszcze nowe ciężarówki, ja mając jeszcze jakieś rozeznanie w terenie nakręciłem mu dwa ciągniki z Bydgoszczy i pomogłem je sprowadzić na jego własną ziemię. To znaczy naszą ziemię... przecież MadeX to moja firma...

Gdy powiedziałem Pawłowi że zamierzam u niego znowu jeździć to troche zaniemówił i złapał się na chwile za pierś i wytrzeszczył oczy ale gdy spytałem o co chodzi to mi nie odpowiedział. Może nabawił się problemów z sercem przez ciągłe uniżsanie się swojej kobicie... No bo chyba nie przypomniały mu się te stare dzieje gdzie to niby kradłem na potęgę wszystko co można było, na przykład te dwie kosiarki, myjke ciśnieniową (brakło mi do mycia Ibizy), drzwi frontowe od biura, abo ten katalizator z jego samochodu. Pierwszy raz w życiu słyszałem jak ten człowiek się jąkał z nerwów ale powiedział że oczywiście że mnie przyjmie spowrotem.

Takiego wspaniałego pracownika jak ja to ze świecą szukać więc dziad mi nie będzie mówił czym mam jeździć. Minęło kilka dni a ja pojawiłem się na bazie nowym zestawem, nawiązującym swoim wyglądem do poprzedniej wizytówki firmy - czarna S-ka z SKO24. Na bramie minąłem się z patrolem ITD, a szefa znalazłem zaraz obok, przy budce ciecia. Leżał najebany w taczce, ubrany w jakieś różowe rajtuzy i bredził coś że teraz zbankrutuje bo mu będzie ciągle paliwa brakować. Od chłopaków na bazie dowiedziałem się że podobno przewoził taczką nielegalnych imigrantów zza wschodniej granicy, ale że ITD zastało go w takim stanie jakim go zastali to postanowili wrócić kiedy indziej.

Młodziki dokładnie oprowadziły mnie po bazie i nieświadomie pokazali gdzie kończy się zasięg tamtejszych kamer. Gdy Pawełek już wytrzeźwiał, dał mi karte paliwową, dziwnie wykręcając twarz i poszliśmy z chłopakami na porządnego grilla na koszt prezesa. Oczywiście nie ma grilla bez piwa. Obaliliśmy całą skrzynke w dwie godzinki, jako nowy w firmie powiedziałem że pójdę przynieść kolejną bo podobno w magazynie było jeszcze kilka na dobrą okazje. No faktycznie było kilka. Do czasu... No ale co? Człowiek w trasie chyba coś musi pić nie? Paweł nazajutrz skacowany mówił żeśmy obalili wszystkie piwa jakie były i że jednak nie jestem takim alkoholikiem za jakiego mnie uważał. Pewnie się chłopak zdziwił jak mu młodziki powiedziały że skrzynki przez całą noc poszły tylko trzy a w magazynie było ich ze sześć. Na szczęście moja odporność na alkohol działała i już wieczorem ruszyłem w pierwsze krótkie kółko a jak go znowu spotkałem to już o tym nie pamiętał przez natłok obowiązków.

Gdy wróciłem z trasy zagadał do mnie Maciek. Opowiadał mi że podstawili mi na baze Ibize tak jak chciałem i coś tam jeszcze ale nie pamiętam bo patrzyłem się na MP2ke która stała świeżo umyta w doborowym miejscu. Troche jackpot bo myjka też ładna ale nie miałem gdzie zapakować - Paweł wiedział że subwoofer woże w aucie i kupił taką dużą co ledwo do bagażnika wejdzie. Zapakowałem się do auta i pojechałem do siebie.

Jakiś czas potem prezes wyznaczył dzień w którym wszyscy mieliśmy się zjechać na baze. On sam akurat kończył ostatni kurs. Niestety... () w ostatnim momencie zaliczył obsuwe i mógł zjechać dopiero na kolejny dzień. Żal byłoby marnować takiej okazji że wszyscy byli na bazie prócz szefa - Alkohol w dłoń!