Fotogaleria by Aras. - Wersja do druku

Witam!

Zarzucę relacją z ostatniej trasy. Mam nadzieje że liczba komentarzy podniesie się niczym skok do sklepu do Lidla po najnowsze promocje na szampana Big Grin

Katania [IT] - Kursk [RUS]

Dzisiaj jest środa. Wstałem około godziny 10, sprawdzam coś w laptopie jakie zlecenie mam następne. Okazuje się że jadę drugi raz kurs na Rosję przez Białoruś. Trasa prawie 3,8 tysiąca kilometrów, nie takie długie się jechało jak się wydawało. Załadunek zaplanowano w IKEI więc miałem dość blisko aby siąść za fajerę i jechać na firmę się załadować.
Podstawiłem się pod rampę i kazałem tym zanudzonym magazynierom ruszyć ten tyłek i niech mnie w końcu załadują bo to fix termin na jutro. Oni zbudzili się i szybkim pędem wsiedli do wózków widłowych i załadowali mi 35 palet na naczepie. Poszedłem po dokumenty i przy okazji ochrzaniłem ich szefa bo jego pracownicy spali. Dokumenty dostałem i odjechałem z tej firmy, do celu 3787 km.
Ruszyłem w kierunku promu w Mesynie, na szczęście miałem bilet na ostatni prom przez co bez problemu przepłynąłem na drugą stronę. Przeprawić się przez miasto Villa San Giovanni nie stanowił jakieś trudności, planowałem tankowanie dopiero za Neapolem więc stację musiałem wyszukać nieco wcześniej i zajeżdżając zalałem do pełna co by nie stać co chwilę na stacji. Potem tylko dociągnąć do końca i się przespać.
Pierwszy odpoczynek był na obwodnicy Rzymu, pobudka i gonitwa z czasem daje się ze znaki, trasa sami autostradami szła bez problemowo, lekkie zwężki były co jest nadzwyczajną normą, przy granicy z Austrią miałem tylko godzinę do końca jazdy więc pierwszy lepszy parking dopiero za Klagenfurtem. Zjazd z autostrady nie wchodził w grę.
Następnego ranka wyruszyłem w kierunku Polski i planowałem tam dociągnąć do granicy z Białorusią. Zjadłem śniadanie i mogłem jechać dalej. Przez Wiedeń szło całkiem sprawnie i bez korków, natomiast musiałem się przedrzeć przez Mikulov landami co niezbyt mnie to cieszyło. A później sama autostrada do granicy z Polską na wysokości Katowic odbiłem się na DK1 a później przed Łodzią odbiłem się na S8 w stronę Warszawy. Przez stolicę przejechałem bez mniejszych utrudnień, Już w kierunku Siedlec czas się kończył i musiałem się zatrzymać na trzeci odpoczynek, wyciągnąłem laptopa, napisałem parę wiadomości i poszedłem spać.
Trzeci dzień należał do mniej atrakcyjnych, do celu zostało ponad 1000 km, drogi na wschodzie nie należą do ciekawych widoków czego efektem są dziury po każdej stronie. Odprawa szła szybko, papiery sprawdzili i po chwili ruszyłem w stronę Kurska, Białoruś bez niespodzianek, szybki przejazd przez obwodnice Mińska a potem tylko do samej granicy białorusko-rosyjskiej, tam odprawa dość trochę wolnej ale zawsze to coś, ostatni odpoczynek planowałem pod Rosławem.
Do celu miałem 330 kilometrów i 6 godzin jazdy, Drogi nie należały do najładniejszych. Dziury stały się normą i niemniej jednak mogło być gorzej. Rozładunek miałem jakieś 10 km od miasta, przyjechałem na miejsce po 4 dniach z przerwami, Podstawiłem się do rozładunku i zrzuciłem towar. A następnie udałem się na zasłużony odpoczynek Big Grin