Podróże Wawrzyna - Wersja do druku

Katowice --> Wick

Siedzę sobie w niedzielne popołudnie przy TV i oglądam sobie ESKE, a nagle dzwoni firmowy telefon. Patrzę, a tutaj Daniel, nasz spedytor. Powiedział mi tyle, że mam załadunek w poniedziałek o 10:25 w jakimś magazynie na jakimś za*upiu. Więc uszykowałem się jeszcze w niedzielę, żeby się wyspać na odpowiednią godzinę. Ogarnąłem się, spakowałem rzeczy do torby i poszedłem spać. Wstałem o 8:00, zjadłem śniadanie, uszykowałem się i pojechałem osobówką na bazę do Katowic. Gdy dojechałem wrzuciłem wszystkie rzeczy do kabiny, zaparkowałem auto, zamknąłem i wsiadłem do MANika. Rozpocząłem tacho i wyjechałem o 9:47 z bazy. Miałem 15km na dojazd na załadunek. Dojechałem i poszedłem do ciecia dać znak, że jestem. Załadowali mnie mlekiem w proszku o tonażu 15 ton i ruszyłem w stronę A4

Wyłączyłem CB, podgłośniłem radio i takim sposobem kilometry szybko umykają. Tak doleciałem do dalekich Niemiec gdzie musiałem strzelić 9 godzinną pauzę na jakimś CPN. Na zewnątrz było tak zimno, że aż strach wychodzić

Więc zrobiłem sobie ciepłą herbatkę, kanapki i poszedłem w kimę.

Wstałem kompletnie niewyspany. Od razu zadzwoniłem do mojego spedytora o której mam prom. Odpowiedział mi, że o 12. Więc mogłem sobie jechać spokojnie jechać bez żadnego stresu. Niestety RMFka nie łapała już i musiałem włączyć jakąś niemiecką stację. W międzyczasie zjechałem se na jakiegoś CPNa i kupiłem 2 hot-dogi. Będąc najedzonym ruszyłem na prom do Calais. Na szczęście ciapatych już tam nie ma więc w końcu jest tam spokój

Podróż przez całą Anglię przebiegła szybko i sprawnie. Pogoda jak zwykle deszczowa w tym zakątka ale co poradzić :/

Na rozładunek dojechałem w nocy. Na szczęście firma była otwarta całą dobę więc chłopaki szybko mnie zrzucili. Po rozładunku pojechałem na jakiś parking i czekałem na cynk od spedytora.