Rozładunek jak mówiłem w poprzedniej relacji, odbył się o 14, a przed 15 już miałem "wolne". Taaa, wolne. W tym zawodzie jeśli ktoś to uwielbia to wolne ma cały czas Taki ja na przykład. Uwielbiam to robić, więc nawet nie odczuwam że pracuję Niestety, załadunku nie miałem w tej samej firmie, ale musiałem się przemieścić 30 kilometrów za Yakimę, na jakiś swoisty amerykański PGR Miałem tam o 17 załadować kilkanaście ton kurzych jaj, a następnie przewieźć je do Olympii w tym samym stanie. W Ojropie byśmy powiedzieli że robię krajówkę, a tutaj... stanówkę? Można tak to nazwać Oczywiście jak to na farmy, dojazd przez gruntowe drogi, a więc nie dosyć że się zestaw zakurzy, a dopiero co był myty, to jeszcze trzeba powoli jechać żeby coś się nie uszkodziło. Niby farma, ale magazyny wyglądały jakbym się ładował na normalnej firmie, typu Walbert. No cóż. W Polsce magazyny wyglądają czasem jako tako, a w Hameryce to takie magazyny to nawet u nich na gospodarkach nie stoją Dobra koniec tego gadania, zbyt bardzo się rozkręciłem. Wyruszyłem z miejsca załadunku dosłownie parę minut przed 18 i czekało mnie jakieś 180 mil do celu. Teoretycznie jak możecie zobaczyć na mapie zajęłoby mi to jakieś 3,5 h, więc na placu o... 21:30. A tu myk, drobna usterka, tu wypadek, tu górskie kręte drogi i wlekący się z przodu inny zestaw i to wszystko się złożyło na to że dojechałem na plac o... 1:17. Gdybym przyjechał przez 22 to jeszcze by mnie tego samego dnia rozładowali, a tak muszę teraz czekać do 6 rano aż otworzą firmę i będą mnie mogli rozładowywać. Wkurzyłem się trochę, bo mogłem dłużej pospać, no ale te 4 godziny to też czasem jest zbawienne. Dość tego mojego bezsensownego gadania. Zapraszam na tych skromnych 11 foteczek z trasy

Na pierwszy rzut oka pewnie się zastanawiacie po co ja wam daję zrzut ekranu z map Google, gdzie jest praktycznie jedna pionowa kreska Tak właśnie przebiegała moja kolejna trasa po amerykańskich szlakach. Tym razem z magazynu Walberta w Olympii do jakiegoś dyskontu w Medford, na południu Oregonu. A więc coś ruszyło, a nie tylko po tym Waszyngtonie Załadunek miałem z samego rana, jeszcze przed 6, a o 6.30 mogłem już odjeżdżać. Pomyślałem że skoro mam sporo czasu na dowiezienie towaru, to nie będę jechać monotonnymi autostradami, a pojadę sobie landówką nr 101, aż w końcu na północnym krańcu Kalifornii zawinę w stronę Medford. Trasa trochę dłuższa niż poprzednie - prawie 600 mil. Jednak odległość mnie nie przeraziła, skoro odwdzięczyła mi się za to natura przepięknymi krajobrazami. Trasa przebiegła w sumie to bezproblemowo, nie napotkałem żadnych przeszkód typu objazdy itp, więc trasa była taka jaką ją sobie zaplanowałem... znaczy Google mi zaplanowało Na miejsce rozładunku dotarłem kilkanaście minut przed upływem terminu rozładunku, a więc żadnej kary nie było. Teraz czekam na kolejny ładunek, oglądając różne filmiki na YT

(30/06/2019 03:50 PM)Kurdianeł napisał(a):  

Na pierwszy rzut oka pewnie się zastanawiacie po co ja wam daję zrzut ekranu z map Google, gdzie jest praktycznie jedna pionowa kreska Tak właśnie przebiegała moja kolejna trasa po amerykańskich szlakach. Tym razem z magazynu Walberta w Olympii do jakiegoś dyskontu w Medford, na południu Oregonu. A więc coś ruszyło, a nie tylko po tym Waszyngtonie Załadunek miałem z samego rana, jeszcze przed 6, a o 6.30 mogłem już odjeżdżać. Pomyślałem że skoro mam sporo czasu na dowiezienie towaru, to nie będę jechać monotonnymi autostradami, a pojadę sobie landówką nr 101, aż w końcu na północnym krańcu Kalifornii zawinę w stronę Medford. Trasa trochę dłuższa niż poprzednie - prawie 600 mil. Jednak odległość mnie nie przeraziła, skoro odwdzięczyła mi się za to natura przepięknymi krajobrazami. Trasa przebiegła w sumie to bezproblemowo, nie napotkałem żadnych przeszkód typu objazdy itp, więc trasa była taka jaką ją sobie zaplanowałem... znaczy Google mi zaplanowało Na miejsce rozładunku dotarłem kilkanaście minut przed upływem terminu rozładunku, a więc żadnej kary nie było. Teraz czekam na kolejny ładunek, oglądając różne filmiki na YT