Siemano, chciałbym was zaprosić na zapoznanie się z moimi wypocinami z ostatniej trasy .

Trasa: 1 235 km
pomidory 18 ton (26 palet)
Augustów (Baza) [PL] – Aurach (McDonald’s) [D]

Ogólnie to trasa przebiegła całkiem spokojnie, zero utrudnień, bardzo dużo czasu mimo, że dostawa prosto do restauracji. Był czas na spokojną ekonomiczną jazdę, zero wyścigów lewym pasem . Dobra to przejdźmy w końcu do relacji.



Niedziela 18:00
Dostałem telefon od spedytora, że czeka mnie kurs do niemieckiego „maka” niedaleko Norymbergi. No niby weekend ale w chałupie i tak już pie*dolca idzie dostać, to powiedziałem że do pół godziny będę na bazie, tylko ogarnę się na trasę. Przyjechałem szybka gadka, dokładniejsza co do trasy u spedytora w biurze. Dał mi potrzebne papiery i poszedłem do Scanii z gratami. Auto przygotowałem do podróży i nagle dostałem sms od spedytora abym poczekał obok dystrybutorów na Jordana, bo jadę z jego naczepą, ponieważ w mojej coś się stało z agregatem. Przyjechał Jordan, przepieliśmy się szybka fajka znowu gadka , zalałem kotły razem z chłodnią i pojechałem na magazyn. Podstawiłem się pod rampę, magazynier uwinął się w 40 minut zawarłem chłodnie, wszystko co do mnie należało też wykonałem i pojechałem na ciecia, żeby zobaczył tam okiem na papiery i podniósł szlaban. Przy wyjeździe z magazynu zdziwiłem się gdzie są fajki i butla z gazem. No tak zostawiłem w aucie, szybko podleciałem do auta, zabrałem i rura bo prawie dochodzi 21 a ja kiszę ogóra na bazie.








Godzina 22 doleciałem na Orlena w Grajewie, wiadomo po co, jak z bazy na zachód to Grajewo czyli hot dog, kawa i energetyk na później .


Drogi puste można lecieć


Poniedziałek 01:15
Zjechałem na MOP-a w Baranowie (znowu Orlen) aby wykręcić krótką pauzę i przy okazji spotkać się z kumplem Kacprem, który wkroczył na świat dużych (TIRY). Pogadali, czas zleciał fotę strzelili, niestety kumpla zestawu nie ma, bo firma zabrania umieszczania postów z ich wizerunkiem i widać tylko moją Scanie gdy czekałem na niego.


Godzina coś około 04:45 i ja już mijam kolejny parking, zbliżając się do Świecka, oby tylko przejść tam sprawnie.


Świecko przejechane w świetnym tempie, pora zacząć się rozglądać za jakimś fajnym autohofem bo ten co znalazłem na Garminie to lipa straszna.


Godzina 05:50, cykl pracy świetnie wykorzystany, można odpocząć i jutro dolecieć te 437 kilometrów do celu.



Ruszyłem o godzinie równej 15:00, Niemcy puste, więc nie było co fotografować, pogoda się zepsuła. Na szczęście po dotarciu na miejsce, w godzinę się zmieniła o 360 stopni. Pewnie myślicie czemu w godzinę. Już się tłumaczę, przybyłem na tego szwabskiego „maka”, jeszcze 2 godziny przed czasem a Niemiec do mnie, Warten zwei stunden. No myślałem, że chłopy mnie zrzucą szybciej i będzie git, a on mnie jeszcze za przeproszeniem opie*dolił, że miejsce zajmuje. W końcu po 2 godzinach i 30 minutach wyjechał z tylnej bramy widlakiem, z wiadomo czym, paleciak na widłach auu. Zrzuciliśmy te 26 palet, załatwili formalności z papierami i uciekłem na shella obok, żeby tych ich szpetnych niemieckich twarzy więcej nie oglądać. Przynajmniej nie musiałem ćwiczyć sportu chłodniarza. Mam na myśli 33 palety na paleciary . Do następnego bajooo