Cześć! W temacie musi być ciągły ruch, więc coś ode mnie też wpada. Po zjeździe z Estonii, przez ostatni weekend moja Premiumka przeszła trochę zmian w wyglądzie zewnętrznym. Doszły dwie lampki helle na grill, białe chlapacze pod zderzak, trąbki po obu bokach kabiny oraz naklejki na bocznych szybach. Jak dla mnie wygląda o wiele lepiej teraz Przynajmniej się lekko wyróżnia niż zwykły szarak? Po weekendzie, w poniedziałek ruszyłem na szlak. Kręciłem kółka z papierem na Niemcy i powrót stal oraz makulatura za drugim razem. Teraz jestem w drodze z Jarocina na załadunek żarówek w Philipsie w Pile na Francję. Kilka fotek z tego tygodnia:

Sieeema! Trochę czasu mnie nie było, ale wracam. Brak weny na relację, więc wrzutka kilku najciekawszych ujęć z ostatniego kółka na Włochy. W skrócie we wtorek załadowałem się na miejscu praktycznie, bo w Pleszewie w DMG Mori dwoma obrabiarkami do metalu bodajże i poleciałem z tym pod Turyn do fabryki Fiata w Tetti Francesi. Potem podlotu z 30 km na drugą stronę miasta, a dokładnie do Masio do Gb Plastic, gdzie załadowałem granulat do Wirbetu w Ostrowie Wlkp. Wczoraj rano rozładowałem i pojechałem na bazę. Wypakowałem się z auta, bo od tego tygodnia będą zmiany, które ujrzycie wkrótce

Tak jak we wcześniejszym poście już wam napisałem, zasiadłem za sterami nowego Volvo i ruszyłem na załadunek do Wiknellmanna w Legnicy, aby dalej lecieć na Hiszpanię. Ciepły kierunek, chociaż wrzesień w Polsce teraz też nie jest zimny. Poniedziałek zacząłem trochę późno, bo awizacja dopiero na 22, ale to lepiej dla mnie-dłużej w chacie O 19 ruszyłem z bazy z Czermina. Pojawiłem się punktualnie i od razu wzięli mnie pod rampę. Dosyć sprawnie im to poszło, 40 minut i załadowane 19 ton zbiorników na wodę. Długa droga przede mną. Najpierw na Zgorzelec, potem przez Niemcy, ale nocą to do pierwszej długiej pauzy na dychę udało mi się pod Norymbergę na Kammsteiner. Potem przez wtorek leciałem dalej dołem Niemiec do granicy z Francją w Iffezheim. Następnie w kierunku Lyonu przes Strasburg. W okolicach Montbeliard kolejna długa pauza. Środa przywitała mnie deszczowo. Padało niemal do samego Montpellier. Jeszcze wcześniej zostałem spowolniony przez stłuczkę na autostradzie oraz korki w Lyonie. W końcu dzień zakończyłem na słynnej Dżangłerze Niestety nie weekend, ale winko kupiłem po taniości Stąd już na strzała na zrzutkę. W sumie wyszło jakoś 6 godzin jazdy plus pauza 45 minut do miejsca rozładunku. Byłem tam w Riba-roja de Turia pod Walencją na XPO Logistics o 13:30 i niestety trafiłem na przerwę, więc dopiero po 15 byłem wolny. To by było na tyle z opisu, czas na dużo porcję fotek