Żwirownia ,,Słoneczko'' rozpoczęła swoją działalność już 14 stycznia 2014 roku, nosząc nazwę F.H. Kwidziński. Podobnie, jak teraz świadczymy usługi w zakresie przewozu, oraz sprzedaży materiałów sypkich.
Po niemal rocznej przerwie, postanowiłem przywrócić firmę "do żywych". Kto utrzymywał ze mną jakiś tam kontakt to wie, że zmieniłem zainteresowania, jednak ten sentyment zawsze pozostaje w człowieku. Relacje mam zamiar wrzucać, w miarę możliwości często. Wiadomo - nie zawsze się to uda, bo nie żyję tylko internetem. Jeśli chodzi o mój sprzęt, nie powala, ale mimo wszystko będę się starał wykonywać jak najlepsze zdjęcia, albo chociaż wynagrodzić to ciekawym opisem.
Aktualnie dysponujemy, jednym zestawem typu ciągnik i naczepa, którym jest MAN 18.360, oraz naczepa typu wywrotka polskiej firmy, Janmil. Jej pojemność to coś koło 30 kubików.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Tak więc, liczę na komentarze i zabieram się za pierwszą relację. Mam nadzieję, że nikogo nie zawiodę.

31.03.2018
Dzisiaj zjawiłem się na bazie około godziny ósmej, żeby się na spokojnie przygotować, bo i tak miałem oblecieć tylko jeden strzał, a potem święta.
Z rana temperatura wahała się między dwoma, a pięcioma stopniami na plusie, więc w teorii nie powinno być problemów, żeby bezproblemowo odpalić te diabelstwo.
Wziąłem klucze z biura, przy okazji odpaliłem papierosa i poszedłem w stronę zestawu. Otwarłem drzwi, odpaliłem samochód i zostawiłem żeby się rozgrzał. Przy okazji okrążyłem cały samochód, żeby zobaczyć czy ktoś nie zostawił mi jakieś niespodzianki.
Po 15 minutach wsiadłem do samochodu, przełączyłem nawiew na trzeci stopień, spuściłem ręczny i delikatnie ruszyłem w stronę zasiek. Zawołałem koparkowego na cb radiu, przy okazji go budząc. Wypisałem wztkę, wziąłem łyka kawy i przykryłem ładunek plandeką. Ponaciągałem gumy i mogłem ruszać. Wyjechałem z bazy, droga wydawała się dość przejezdna, co też się potwierdziło. Opisywać tu niczego nie będę - chyba nikogo pojawiające się na przemian drzewa z domami nie interesują.
Dojechałem na miejsce, zawołałem ciecia, wytłumaczyłem sytuację, podpisał mi odbiór i mogłem już zrzucać to z siebie. Ściągnąłem szmatę, podniosłem kipra ku górze, parę razy uderzyłem klapą, co by było wiadomo że tu jestem, opuściłem go i wróciłem do siebie.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść. Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść. Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść. Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść. Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.