G&K Transporte - Wersja do druku

Po rozładunku miałem może ze trzy godziny odpoczynku, po czym ładowałem na tej samej firmie. Zanim jednak zaczął się załadunek, podjechałem na pobliską stację i zatankowałem do pełna

Około 2 byłem z powrotem i zaczęli ładować. Niestety firma działała całodobowo, więc nie mogłem nawet poczekać do rana. W międzyczasie sprawdziłem wszystko, pochodziłem po dworze, bo było w miarę ciepło i nie padało. Było nieco palet do załadowania, a mi ani chłopakom się nie spieszyło, więc załadunek skończył się dopiero około 4. Zabezpieczyłem towar, odebrałem papiery z biura i powoli zaczynałem jechać. Cel? Barcelona. Słoneczna (choć nie wiem jak tam jest o tej porze roku

) Hispaniola. Aż mi się skojarzyło z Assassinem Black Flagiem

Mniejsza o to. Gdy wyjechałem w końcu na autostradę zaczęło wschodzić słońce i niebo wtedy miało bajeczny kolor. Po przekroczeniu granicy z Francją zaświecała mi się co chwilę kontrolka od serwisu, więc powiadomiłem spedytora i zjechałem w pierwszym lepszym mieście na serwis. Jak się okazało była to Nicea. Naprawili drobną usterkę i mogłem jechać. Jako że to było koło 12/13 to trochę się tam nastałem, wiadomo - godziny szczytu. Na autostradzie stanąłem na przymusową 9-tkę. Odjeżdżać miałem w środku nocy i jak to na moje szczęście zaczęło padać. Całą noc przejechałem w deszczu, nie powiem, było ślisko, ale dałem radę. Rano wjechałem do Hiszpanii i minąłem chyba najsłynniejsze miasteczko - Dżangłerę

nie miałem zbytnio czasu żeby stawać, ale w drodze powrotnej na pewno stanę

Do Barcelony dojechałem koło 10. Czekałem na rozładunek jakąś godzinę, po czym pojechałem na parking, bo spedytor nie mógł mi znaleźć ładunku.