Nie martwcie się, żyję tylko nie mam zdjęć z końca poprzedniej relacji bo mi aparat padł :/

Natomiast kolejne zlecenie to załadunek pod Gorzowem nektarynek. Przed ruszeniem w trase podjechałem do biedronki żeby zrobić zapas wody. Później jakoś koło 18 ruszyłem na A18 i A4, a później S3 w górę. Wieczorem byłem na miejscu. Okzało się, że to mała rodzinna firma,a dojazd był bardzo fajny. Pełna kulturka, może Pan chcę skorzystać z pryszcznica, może herbaty ? W lodówce jest schłodzona woda jak i lód w kostkach. Kurde, pomyślałem nie jestem w Polsce :O











Jako, że to mała firma, załadunek przeciągnął się do rana. Wieczorem, gdy w końcu temperatura trochę spadła to wyszedłem na zewnątrz i usiadłęm sobie na ławeczce. Podszedł do mnie pierwszy właściciel i trochę sobie pogadaliśmy. Nawet nie wiem kiedy, a już musiałem się kłaść żeby być gotowy na rano. Na pożegnanie dostałem 2 koszyki nektarynek :O od razu kilka sztuk przygotowałem sobie na drogę. No włąśnie... drogę. Miałem to zrzucić w Czerniachowsku. 530 km przede mną. Obrałem kurs na Piłę, Bydgoszcz i A1 do góry. Później na Kaliningrad i w bok już do celu. Szedłem jak zły. Nic nie było w stanie mnie rozproszyć. Upał lał się z nieba. Robiłem tylko krótkie postoje na ubikację czy też uzupełnienie płynów. Jak już dotarłem na styk z czasem to była bodajże 18:30, jakoś tak. Też mi kazali się ustawić i czekać. W końcu zrzucili i podbili papiery. Mogłem czekam na kolejne dyspozycje

Przepraszam za przestój. Kilometry cały czas wpadają.
Nie danwo skończyłem urlop i powinna pojawić sie obszerniejsza relacja.

Poniżej fota z drogi do Włoch bo ostatnio cały czas ćwiczyłem ten kraj.