Po 12 ruszyłem w stronę Berna gdzie czekał na mnie kolejny załadunek. Miały to być 22 tony piwa i piwa bezalkoholowego. Około 14:30 byłem na miejscu, podstawiony czekałem na załadunek. W sumie to szybko poszło bo o 17 już machałem gościowi na bramie. Nawigacja pokazywała prawie 1800 km drogi. Miejsce docelow to Stavanger. Przez te korki i ruch zmuszony byłem zjechać na parking by kręcić pauzę koło Bazylei. Nie wiedzieć dlaczego, ale usnąłem jak dziecko. Szybkie uśnięcie skutkowało większą ilością czasu rano. Wstałem i poszedłem się ogarnąc. 1600+ km nadal przede mną. Zarzuciłem nową składankę z pendrive i leciałem dalej. Najpierw Frankfurt, a później Hanower. O dziwo szło bardzo gładko. Chyba to była 16:45 kiedy gasiłem silnik i po chwili szedłem pod prysznic. Tym razem obejrzałem film i wypiłem piwko. Ogólnie to się dobrze poskładało, większosć kilometrów robiłem nocą - w to mi graj. Tymbardziej, że miałem przed sobą walkę z czasem by zdążyć na prom w Hirtshals. Udało się, ale myślę, że głownie dlatego, że nocą ciąłem.
Gogdzina 13:30 wjechałem na Norweską ziemię, ale nadal była walka by zdążyć na rozładunek. Koniec, końców udało się. Zdjęć mam znacznie więcej, ale wybrałem najciekawszę - jak zawsze.

Pozdrawiam !










Spotterzy na hofie