Poniedziałek jak to poniedziałek trzeba zapierdzielać do roboty na szczęście 66 godzin pauzy wychodziło mi około godziny 12 więc nie musiałem się spieszyć z wyjazdem. Gdy dojeżdżałem do firmy było w pół do 11 wypakowałem rzeczy do kani i pojechałem na zakupy na 2 tygodnie w trasie, przyjechałem znowu wpakowałem ale jedzenie odstawiłem samochód i poszedłem sprawdzić jak kania wygląda czy wszystko w porządku. Kania nawet nie tknięta więc zalogowałem się i zrobiłem rozpoczęcie. Nie ma to jak zajechać na bazę i mieć załadowany samochód, gdy wybiło kilka minut po 12 wyleciałem w stronę granicy z Czechami. Po 4 godzinach i 26 minutach przyszedł czas na 45 minut pauzy szybkie robienie kanapek i rura na stację po dużą kawę, te 45 minut strzeliło jak z bata i już trzeba było lecieć dalej. Pod koniec mojego czasu jazdy doleciałem pod granicę z Czechami i tam robiłem 11 godzin pauzy

Po zrobieniu 11 godzin pauzy ruszyłem w stronę Austrii gdyż tam miałem rozładunek. Podróż umilały mi piękne widoki czeskiej panoramy, gdy już dojechałem do miejsca rozładunku musiałem się szybko uwinąć z nim gdyż jeszcze dzisiaj miałem załadunek do Włoch, nie całe 55 minut i już byłem w drodze do miejsca załadunku. Na nim też szybka akcja ponieważ kończył mi się czas jazdy i pracy i tak jak na rozładunku nie cała godzinka i rura na parking. Na szczęście gdy doleciałem na parking można było sobie rajkę wybierać, stanąłem zrobiłem zakończenie i poszedłem spać.

No i już połowa tygodnia zleciała Ja koło 7 rano kierowałem się w stronę makarona bo wczoraj załadowałem do Rzymu, od samego rana jedne z piękniejszych widoków na tej trasie, wszędzie wielkie góry więc było na co popatrzeć. Po niedługim czasie dojechałem do granicy z Włochami i mój czas nieubłaganie dobiegał końca doleciałem do stacji na której planowałem dzisiejszą pauzę ale zostało mi jeszcze 45 minut więc zaryzykowałem i pojechałem na następną, gdy wjeżdżałem na parking zostało mi 3 minuty jazdy ale na szczęście były rajki wolne więc zaparkowałem i zacząłem robić pauzę