Siemanko, miałem wrzucić relacje po zjeździe do domu ale wyszło tak niestety lub stety, że mam trochę wolnego czasu. Gdy wyjechałem z domu już załadowany poleciałem zrzucić pierwszy punkt do Holandii, poszło dosyć sprawnie oprócz jednego incydentu na drodze oczywiście w Niemczech, nie mogło się obyć bez koreczka dosyć długiego. Gdy doleciałem pod wskazany adres przede mną było jedno autko również z Polski, przez ten czas zrobiłem sobie jedzenie i wyczekiwałem na swoją kolej. Po godzinie oczekiwań zawołali mnie podstawiłem się pod rampę i zaczęli zdejmować. Gdy wyjechałem z firmy miałem tylko 30 min czasu pracy więc podleciałem na najbliższy parking i wykręciłem 9. Po pauzie ruszyłem w stronę portu w Rotterdamie. Po przeprawie promowej do drugiej i zarazem ostatniej zrzutki zostało mi 120 km. Gdy pomału zbliżałem się do wskazanego adresu robiło się co raz bardziej nie ciekawie, wąskie uliczki i auta zaparkowane tak, że praktycznie nie szło przejechać dużym. Po małych i dużych przejściach udało się dojechać do firmy, kazali mi się podstawić odrazu pod rampę i czekać. Rozładunek zajął im 3 godziny... Podczas oczekiwań dostałem telefon od spedytora, że ma już dla mnie ładunek powrotny do Wyszkowa z tego samego miasteczka . Adres wbiłem sobie w nawigacje i przejrzałem jak tam dojechać. Okazało się, że ta firma mieści się jakichś polach i dojazd do niej był nie lada wyzwaniem. Jazda po drużkach polnych była masakrycznie ciężka. Gdy zbliżałem się już pod firmę zobaczyłem, że brama jest zamknięta i byłem w kropce, stałem na środku niczego, blokowałem przejazd innym. Po 30 minutach przyjechał właściciel tego całego bajzlu.. Otworzył mi bramę i kazał czekać na pracowników. Po 3 godzinach zjawili się panowie, którzy mieli mnie załadować, okazało się, że towaru w całości jeszcze nie ma i trzeba czekać do jutra. Jedyny plus tego wszystkiego, że pozwolili zostać na firmie.