Witam! Po świetnej relacji Dawida muszę ja nadrobić swoją Były fotki ze Wschodu to teraz zabieram was z powrotem na Zachód, ale za to na Wyspy:
Kałuszyn(baza)-Janów Lubelski-Leicester
Środa-Sobota
Środa:
Już w weekend po zjechaniu z Rosji dostałem info od spedytora, że w środę mam lecieć na Anglię. Miałem mieć załadunek w firmie Fortaco w Janowie Lubelskim, która ogólnie zajmuje się wyrobami stalowymi, ale tak naprawdę głównie robi kabiny do maszyn budowlanych dla Caterpillara. Stąd też rozładunek w fabryce CAT-a w Peckleton Lane pod Leicesterem. Niestety weekend wyjdzie w trasie, ale czasami tak bywa. Awizację miałem na 15:30, a z Kałuszyna trzeba liczyć 3h30 jazdy jakoś, więc mogłem się wyspać
Jeszcze rano skoczyłem sobie do sklepu na zakupki głównie żywnościowe i o 11:30 wróciłem pod dom, żeby wpakować się do auta. Pożegnałem się z dziewczyną i punktualnie o 12 wyjechałem z bazy. Tym razem kierowałem się dwójką na Siedlce, żeby tam zjechać na DK63 na Radzyń Podlaski. VOX FM sobie puściłem i kilometry mijały. W Radzyniu zjazd na DK19 na Lublin. Zadzwonił do mnie kumpel "z branży" to czas jeszcze szybciej mijał. Ruch na drodze o tej godzinie był w porządku. Lublin standardowo bokiem obwodnicą i ciągle DK19 na Janów. Planowo o 15:30 dojechałem na miejsce załadunku. W cieciowni podałem dane zestawu i wpuścili mnie na zakład. Do załadowania 4 kabiny bodajże do koparek. Na podstawie papierów, ważyły łącznie 11 ton. Lekko dosyć. Trochę im jednak zajęło ładowanie i wolny dopiero byłem o 17. Teraz kierunek Great Britain! Nawigacja ustawiona, można lecieć. Dawno nie byłem na Wyspach szczerze mówiąc. Początkowo kontynuowałem jazdę DK19 w dół na Rzeszów. W miejscowości Jeżowe na Orlenie zrobiłem 45'tkę. Następnie w Rzeszowie zjechałem na A4, którą będą ciągnął aż do granicy w Zgorzelcu. Tempomat na 90 ustawiony i jazda na chillu. Coś tam pokusiłem się wyprzedzić, a tak to nuda. Wieczór był to obwodnica Krakowa przeszła na lajcie. Planowałem stanąć na długą pauzę na MOP-ie na Górze Świętej Anny, bo tak mi pasowało z czasem. Tak też w skrócie się udało. Trochę słabo było z miejscem, ale gość akurat odjeżdżał, więc mogłem cywilizowanie w rajce stanąć, a nie gdzieś ściskać się na dupach. Ten dzień nie był wyczerpujący, ale snu nigdy za wiele
9h pauzy.
Czwartek:
Budzik zadzwonił o godzinie 7:40. Odsłoniłem firanki, a tam prześwitujące przez chmury słońce. Od razu jakoś lepszy dzień. Poranna toaleta, herbata, śniadanie i o 8:30 można ruszać zgodnie z końcem pauzy. Wytoczyłem się z parkingu na autostradę. Ruch wiadomo większy niż jak jechałem wczoraj wieczorem. Modliłem się jedynie, żeby za Wrocławiem nie było żadnego wypadku, bo cały misterny plan w piz... Zakaz wyprzedzania do Legnicy trochę uprzykrzał, ale później poszedłem lewym, więc spoko. Na szczęście bezproblemowo dotarłem do granicy w Zgorzelcu. Chwilę wcześniej wykręciłem jeszcze 45'tkę po 3 godzinach jazdy na MOP-ie Czerna. Wjazd do Niemiec bez żadnej kontroli skarbówki ani nikogo. Drezno jakoś przeszło, jeszcze wczesna godzina dosyć. Potem A14 na Lipsk i A38 na Kassel. Obok Grosskorbetha stanąłem na Saaletalu Nord zwowu na 45 minut. Zrobiłem sobie pyszny obiad, pozmywałem, obszedłem zestaw i ogień dalej. Ostatnie 4 godziny jazdy dzisiaj. Na razie Niemcy szły o dziwo spoko. Nie kracze
Kawałek A7, A49, bo węzeł na A44 remontują i już A44 na Dortmund. No i wykrakałem. Na wysokości lotniska w Paderborn się spierdoliło. Korek 3 km, bo zachciało im się robić barierki... Errr, 40 minut w dupe. Tak bym może mógł podciągnąć kawałek dalej, a musiałem zrobić pauzę na Aralu Haarstrang Nord. 11h, więc mam co wypocząć.
Piątek:
Dzisiaj czas wyjechać z tej Staulandii i dostać się na prom. Ruszyłem z parkingu około 7 rano. A40 przez całe Zagłębie o tej godzinie, więc było niełatwo. Ale po niecałych 3 godzinach udało się dostać na Venlo. Teraz już bardziej z górki. Tak sobie leciałem A67 a od Eindhoven A21 podziwiając holenderskie krajobrazy i... oczywiście ciężarówki
Ring Antwerpii jak zwykle zawalony, ale nie było tragicznie. Potem leciałem A14 na Gandawę. Na Kalkenie stanąłem na pauzę. Później obwodnica Gandaway przeszła na luzie i już cały czas cisnąłem A10 na port w Calais. Trochę musiałem iść lewym a właściwie środkowym, bo Beldzy i inni Rumuni zamulali 85
W sumie nic dalej się ciekawego nie działo. Dojechałem do portu bez imigrantów na pace. Booking już wcześniej był, wszystko pasuje. DFDS odpływał jakoś o 14:10. Poszedłem do kajuty chwilę odpocząć, później zjadłem na pokładzie, patrząc na morze podzwoniłem to do dziewczyny, to do kumpli i dopływaliśmy do portu w Dover. Zostało trochę czasu jazdy to może uda się gdzieś na ring Londynu dolecieć na długą pauzę. Ach ten zajebisty widok na port z góry. Robi wrażenie! Najpierw A2 i M2, żeby dojechać do Dartfordu, gdzie zaczyna się Orbital. Ruch na razie nie za duży to jechało się spoko. W końcu słynny Orbital i oczywiście na Datfordzie się przyształowało przed tunelem. Później pomimo godziny popołudniowej jakoś to szło. Średnia prędkość 80. Finalnie udało mi się dolecieć na parking South Mimms Truck Stop, czyli praktycznie cały ring. W sumie spoko był ten dzień. Jutro mam nadzieję uda mi się zrzucić ten ładunek, a w poniedziałek mam ładować w Londynie w MaxKold klimatyzatory do hotelu w Warszawie. Oby cel planu pykł.
Sobota:
Ach, niektórzy kończą imprezę albo smacznie śpią, a ty o 5 wstajesz i trzeba robotajet. No cóż, taka praca. Ciężko naprawdę było wstać. Połowa Anglików już zniknęła z parkingu. Musiałem porządną kawę sobie walnąć, bo inaczej ciężko ciężko. Wyjechałem kawałek na M25, żeby dostać się do M1. Nią już cały czas cisnąłem wgłąb Anglii. Sobota rano to ruch był w porządku. Jakoś po 2h40 dojechałem na miejsce, dokładnie do Peckleton Lane pod Leicester, gdzie mieści się fabryka koparek czy tam maszyn budowlanych CAT-a. Miałem się stawić do 13 w sobotę, a jest 9, więc powinni przyjąć. Ale nie. Bo Brytole mają taki kaprys i nie. "W sumie to na razie nie jest im to potrzebne, więc proszę stanąć na terenie na pauzę i rozładunek w poniedziałek o 8." Super kur...Wtedy to ja już byłbym sobie w Londynie na załadunku do kraju. A tak jestem w dupie. Dobrze umiem angielski, więc próbowałem coś wskórać. Jednak nic z tego. Na szczęście na grupie na FB odezwał się Polak kierowca mieszkający w Leicester, więc z nim spędziłem weekend nie nudząc się, bo tu jakiś pub, tam coś tam, więc ok.
Mam nadzieję, że relacja się spodobała i zostawicie jakiś komentarz po sobie Ja jestem właśnie na rozładunku w hotelach przy ulicy Towarowej w Warszawie, więc jakby ktoś był to może się chłodzić angielskimi klimatyzatorami przywiezionymi przeze mnie Po świętach może coś się pojawi z jakiejś krótkiej trasy na załadunek w przerwie między Bożym Narodzeniem a Sylwestrem. Tymczasem zostawię po sobie symboliczny [*] w ramach hołdu zabitemu przez islamistę, kierowcy Łukaszowi Urbanowi, bo dokładnie dwa lata temu wydarzyła się ta tragedia w Berlinie. Do usłyszenia!