Witajcie w to świąteczne, niedzielne popołudnie. Przychodzę do was dzisiaj z kolejną relacją. Nie jest długa ale myślę, że na wysokim poziomie. Zapraszam!
W poprzedniej relacji w poniedziałek wróciłem na bazę z awarią układu chłodzenia. We wtorek z samego rana wziąłem się za usunięcie usterki. Przy okazji zamówiłem oleje i filtry oraz komplet tarcz i klocków do mojego DAF-a. Części miałem na środę i jeszcze w tym samym dniu, wymieniłem je. Jako, że musiałem jeszcze zająć się podzespołami mechanicznymi w DAF-ie Szymona dopiero w niedzielę dostałem informację od Adama o kolejnej trasie. Załadunek miałem w podpoznańskiej firmie Kingspan w Rokietnicy gdzie miałem załadować 22 tony plastikowych zbiorników. W poniedziałek rano zrobiłem sobie śniadanie, wypiłem kawę i pojechałem do sklepu po zakupy w trasę. Nie było aż tak dużego ruchu więc bez problemu wyposażyłem się w potrzebne produkty. Wróciłem do domu spakowałem ubrania i udałem się już docelowo na bazę. Tam czekał na mnie już mój DAF, w stu procentach przygotowany do drogi. Mój pojazd się grzał a ja przepakowywałem rzeczy z osobówki. Punkt 8.40 wyjechałem z bazy i kierowałem się w stronę załadunku. Droga przebiegła bezproblemowo, ciągle DK11 i dzięki temu o 9.30 zameldowałem się w biurze firmy. Dostałem polecenie postawienia się w wyznaczonym miejscu i rozpięcia dwóch boków. Zrobiłem tak jak mi kazano i plastikowe zbiorniki lądowały na mojej naczepie. Po około godzinie, byłem już zwarty i gotowy do drogi. Poszedłem po ostatnie papiery, wbiłem w nawigację dane rozładunku i przed 10 wyruszyłem na szlak. Według nawigacji do pokonania miałem około 900km. Na głośniki wrzuciłem dobre hity na umilenie sobie drogi i trasa szła pełną parą. Po 1,5h jazdy przekroczyłem granicę w Świecku zaliczając przy tym mijankę z kolegą wracającym z Niemiec. Za Berlinem musiałem zjechać na 45 minut pauzy. W tym czasie zrobiłem sobie na szybko jakiś posiłek, bo w brzuchu już było pusto. Po skończonym obiadku umyłem naczynia i trzeba było ruszać dalej. Podczas drogi, rozmowa z chłopakami na głośnomówiącym i kilometry znikały lada chwila. Droga monotonna – jak to niemieckimi autostradami. Jak przystało na Niemcy musiałem odstać trochę czasu bo wstrzymali ruch w pewnych miejscach ale mimo to po 4h z hakiem dotarłem w okolice Osnabrucku, gdzie po wykorzystaniu 9h jazdy musiałem udać się na parking na pauzę. Zakończyłem rozmowę z chłopakami i wziąłem się za poszukiwanie parkingu. Udało się! Zaparkowałem DAF-a w bezpiecznym miejscu, zasłoniłem firanki, odpaliłem film a po skończeniu oglądania położyłem się spać.
WTOREK
Budzik zadzwonił o 2.30. Ubrałem się i wyskoczyłem z kabiny w celu sprawdzenia stanu zestawu po nocy. Wszystko było w porządku. Poszedłem na stację po cieplutką kawę by ożywiła mnie do działania. O 3 opuściłem parking i kierowałem się w stronę rozładunku do którego miałem 230km. Pół godzinki i byłem już na holenderskiej ziemi przekraczając granicę w Oldenzaalu. Po drodze udało mi się spotkać wiele zestawów do których Holendrzy wkładają swoje serce no i pieniądze. Są piękne! Po niecałych 3h jazdy dotarłem do miejsca docelowego. Akurat udało mi się być idealnie na czas otwarcia firmy co dało mi, że byłem pierwszym oczekującym na rozładunek. Dostarczyłem papiery do biura i miałem dostać sygnał na podjazd w wyznaczone miejsce. Pan wózkowy machnął mi ręką dając znak do podjazdu, więc zapaliłem moją maszynę i podstawiłem się w wyznaczone miejsce. Rozpiąłem dwa boki i wszystkie pasy. Chłopaki tam działali a ja dałem info mojemu spedytorowi, że już dotarłem i trwa rozładunek. Po skończonej pracy tamtejszy kierownik przyniósł mi papiery a ja kierowałem się na najbliższy parking w okolicy w oczekiwaniu na dalszą pracę. Podczas drogi dostałem SMS z danymi załadunku. Nie tracąc czasu, szybko zmieniłem cel nawigacji i udałem się pod wskazany adres. Był to magazyn części Nissan Carrier Europe w Amsterdamie. Miałem lekkie problemy z dostaniem się na miejsce załadunku ze względu na duże natężnie ruchu. Pomimo tych trudności udało mi się dotrzeć pod wskazane miejsce. Standardowo skierowałem się do biura w celu uzyskania informacji. Rampa numer 2 już na mnie czekała, więc bez zbędnego gadania otworzyłem drzwi i dobiłem do ściany. 16 ton część znalazło się na mojej naczepie. Odjechałem od rampy no ale niestety wszystko trzeba było spiąć, więc szybki trening z pasami i auto było do drogi. Dostałem wszystkie potrzebne mi papiery, 45’ wykręcone a więc pora w drogę powrotną. Rozładunek miałem planowo na środę w Plewiskach pod Poznaniem do magazynu części Gefco. Tacho odpalone na jazdę i koła się kręciły. Wyjazd z Amsterdamu trochę mnie przytrzymał ale jak wskoczyłem na autostradę to na lewym nie było na mnie mocnych. 9-0 na liczniku, dobra muzyka i lewy pasy był walcowany. Moja passa trwała aż do granic Hanoweru gdzie niestety musiałem odpuścić i zjechać na parking na 9h przerwy. Tam wziąłem prysznic, przyrządziłem pożywną kolację i poszedłem spać.
ŚRODA
Budzik dzwonił o 21 a więc szykowała się nocna. Przed trasą zrobiłem sobie mocną kawę a na stacji zakupiłem energetyka. Po godzinie 22 wyszło mi 9h pauzy więc mogłem ruszać w dalszy rejs. Na drodze pusto ale spanie dawało się we znaki. Z pomocą przyszedł pendrive Szymona, na którym oprócz góralskich hitów znalazłem hardstylową śmietankę, która nie dawała mi zmrużyć oka za kierownicą. Droga niemieckimi autostradami szła o tej porze bezproblemowo, monotonnie ale skutecznie. Pod Berlinem zatrzymałem się na krótką pauzę. Zapiekanka na stacji i zimne pepsi było obowiązkową częścią tego programu. Po skończonej pauzie ruszyłem dalej w drogę. Już docelowo kierując się do Plewisk. Przed granicą w Świecku jakieś roboty drogowe i zwężka ale zgrabnie szło więc nie zabrało mi to dużo czasu. Nad ranem prawie przed rozładunkiem kontrola ITD. Niestety nie obyło się bez mandatu, - za małą odległość od poprzedzającego zestawu, ale nie ma się co załamywać. Po kontroli już bez przygód dotarłem pod adres gdzie zaprowadziła mnie nawigacja. Firma pracowała dopiero od 7 więc musiałem chwilkę poczekać. Po otwarciu biura, zaniosłem papiery i dostałem informację z numerem rampy. Porozpinałem pasy i podstawiłem się pod siódemeczkę. Ledwo cofnąłem a już słyszałem wózek ściągający części z mojej naczepy. Po 20 minutach Kronka była już pusta a więc odjechałem od rampy, zamknąłem drzwi i poszedłem załatwić resztki papierów. Zadzwoniłem do Adama i dostałem informację, że stamtąd wracam na bazę na pusto a więc ośka w górze, uśmiech od ucha do ucha i dzida na bazę. W połowie drogi brakło mi czasu ale pomyślałem, że wykorzystam 10-tkę więc wykręciłem kolejne 45 minut przerwy a później już pełną parą gnałem na bazę. Zaparkowałem zestaw w przejezdnym miejscu, wypakowałem brudne ubrania i udałem się do domu.
Dzięki za uwagę!
Z okazji świąt Wielkanocnych składam najserdeczniejsze życzenia oraz obfitego Lanego Poniedziałku.
Zapraszam do oceny w komentarzach i do zobaczenia w kolejnych relacjach. Siemanko!