Krajówa po niemcowni
Na tygodniu udało mi się zjechać do domu. Auto wstawiłem do lakiernika i wykonał dla mnie drobną robotę. Myślę że DAF teraz trochę lepiej wygląda. Przed weekendem w czwartek dostałem zlecenie i wyjechałem do Danii.
W Esbjergu rozładowałem lodówki. Na jednym z podmiejskich parkingów wykręciłem weekendową pauzę. W niedzielę dostałem e-mail ze spedycji że w poniedziałek rano ładuje Mielkendorfie nabiał do Germering. W niedzielę przed północą dojechałem do miejsca załadunku i wykręciłem 9-tkę. O 5 byłem załadowany całe 10 ton według papierów. Z Mielkendorfu wyjechałem po godzinie 9.
Najkrótszą trasę nawigacja wytyczyła mi A7 przez Hamburgu. Ja do zjazdu na Hamburgu, a tu informacja na znakach o wypadku i zamkniętej drodze. Chcąc nie chcąc musiałem trochę zmienić plan i pojechałem przez Kilonie.
Następnie zjechałem na drogę której nie ma (404 ) , nie wiedziałem że na północy Niemiec są takie ładne widoki. Ale wiadomo Polskie góry są najpiękniejsze. Jak to Niemcy luibią remontują na całego, co trochę jakiś remont czy coś takiego. Z 404-czwórki odobiłem w kierunku Neumuster gdzie wjechałem na A7. Którą dalej cisnąłem na Hamburg.
Do Hannoveru droga równiutka cały czas na odcięciu. Nawet przez moment wiało nudą, bo ruch jakiś taki nijaki. Może to przez kolegę z Arii który mnie przez parę ładnych kilomterów wyprzedzał. Tylko co on chciał tym osiągnąć?
Za Hannoverem zaczęły się górki i podjazdy. Niemalże co jakieś mocniejsze wzniesienie to zakaz wyprzedzania dla ciężarówek. Jak tu jechać jak jest czym a nie można. Jak myślicie Renata czy DAF? No niestety Renatka sobie lepiej poradziła ze wzniesieniem...
Zakaz zakazem ale te dwie Scanie sobie nic z tego nie robią. Czyżby się ścigały? Czy mnie chcą dopaść i pokazać jakie to są mocne? Te białą to na wzniesieniu prawym wyprzedzałem
Nigdy mi się chyba góry nie znudzą. Jak dla mnie morze może nie istnieć.
Ten radiowóz chwilę wcześniej mnie wyhamował. Po samym zderzaku mi zjeżdżali, co za geniusze. No cóż nic im za to nie mogę zrobić, także zagryzam zęby i się wczołguje na wzniesienie.
Ciągle gonie do przodu, na wieczór muszę być na miejscu, a po górach jedzie się trochę wolniej. Termin napięty jak guma w majtkach.
Góry są piękne ale trzeba bardzo uważać, bo możemy skończyć jak kierowca tej ciężarówki. Pewnie za dużo używał hamulców i je przegrzał. Niestety zdarza się to i najlepszym kierowcom jak i świetnym samochodom.
Zjazd z obwodnicy Monachium i kierunek Germering. Ledwo co zdążyłem dojechać przed końcem czasu jazdy. Teraz tylko się rozładować i czekać co dalej. Myślę że jutro coś załaduje, bo jeszcze nim wyjechałem w trasę to mi spedytor mówił że ma już plan na najbliższe 2 tygodnie. Także roboty będzie sporo po mojej stronie i stronie spedycji.