Tosanka Transport

[Olexon]

Heloł, zapraszam na relacyjkę z powrotu do kraju po ciężkim tygodniu w trasie, momentami było bardzo nie ciekawie ale więcej poniżej...

KONSTANCA (RO) ---> PŁOCK (PL)--->KUKÓW (PL)--->LUBLIN (PL)(DOMEK )











Godzina 1:00 w nocy, załadowany na powrót styropianem oczywście, ruszam z przedmieść Rumuńskiej Konstancy. Cieć tylko rzucił coś na odchodne sprawdzając zabezpieczenie ładunku i zakładając plombe coś w swoim języku. O tej godzinie leci się pięknie w tych rejonach, po godzinie dotarłem do przeprawy promowej w Smardan przez Dunaj. Jak to w Rumunii wszystko trochę prowizoryczne, ale cała procedura potrwała dosyć szybko i sprawnie. Jak doleciałem na pierwsze 45' było już jasno, zresztą w ostatniej chwili zorientowałem się, że to już ten parking, który wcześniej sobie oznaczyłem. Wstawiłem wodę na poranną herbatke, wyciągnąłem moją butle z gazem, patelnie. Jednym zdaniem: na śniadanie była jajecznica z boczusiem Już porządnie rozbudzony ruszyłem dalej przed siebie na granicę z Ukrainą, a kierowca Mana z platformą tylko chciał się upewnić czy na pewno nie śpię wymuszając pierwszeństwo, taka robota. Na granicy dosyć sprawnie (pomijając jakiegoś Bułgara robiącego burde, patrzącego jak z paleciary jego zdezelowanej Schmitzki celnicy wyjmują kolejne kartony papierosów). Na noc udało się stanąć na cichym parkingu przy landówce. I właśnie wtedy zorientowałem się, że dolecieć na 10h do Płocka będzie naprawdę ciężko. Czekała mnie nocka, więc kawka w termos i poszli, navi pokazywała niby 10h30minut, czyli musiałem gdzieś podgonić. Na szczęście w nocy najczęściej ruch jest znikomy, na granicy na moje szczęście znowu poszło sprawnie (pomijając kolejnego Bułgara... żartowałem nic się nie działo ) Potem już rura z pięknie wschodzącym piątkowym wiosennym słoneczkiem. Na pauzie za Lublinem już tylko liczyłem na mapach kilometry i miejsca gdzie mogę stracić czas, wgryzając zęby w kanapke z szynką. Ale udało się, doleciałem do Płocka na styk. Na firmie oczywiście mówię od razu, nie mam już czasu stoję u was 9h. Oczywiście mała kłótnia w biurze, że ich to nie obchodzi, że ja nie mam czasu. Powiedziałem im to samo. Mogą mnie żurawiem wynieść jak chcą. Ostatecznie po twadych negocjacjach ustąpili, chociaż w porównaniu tłumaczenia Rumuńskiemu magazynierowi, żeby nie dobijał do końca paletą póki nie przełoże sobie pasa to jak niedzielna rozmowa przy kawce z ciocią Grażynką. Przed szesnastą ruszyłem już na "Podlasje" na baze do Kukowa. Doleciałem na 23.00 na pusto ciągle oczywiście szedłem na odcinie. Przesiadka w mojego Civica VI 1.8 V-tec świeżutko sprowadzonego z Niemiec, 170KM zrobiło robotę(oczywiście, że jechałem przepisowo) i o 4 rano byłem już w domciu pod Lublinem. Kolejny wyjazd za mną, Maniek pewnie pójdzie teraz na oklejenie nowym logo a ja na zasłużony tydzień odpoczynku (Mam jeszcze kilka relacji do wrzucenia). Dzięki za przeczytanie, ile wyjazdów tyle powrotów dla wszystkich! Cześć!

A tak się prezentuję Maniek już po sobotnich pracach konserwacyjnych