Opisu w uj i ciut ciut, ale do czytania nie zmuszam :-)
1.01 - Krosno
Po 'weekendowej pauzie' którą realnie spędziłem za kółkiem przyszedł czas na przerwanie relaksu, do roboty trzeba wstać. O trzeciej trzeba ruszyć a tu za oknem -11 mi pokazuje, osobowy ledwo odpalił skurczybyk. Zeskrobałem szyby i dzida na bazę, podjeżdżam sobie pod Volvo na parkingu coby nie chodzić po polu na takim mrozie i już moje oczy widzą trzy MANy z Consora, które najzwyczajniej w świecie przegrały z naturą. Uroki MANów i ich filtrów paliwa umieszczonych w takim ujowym miejscu, ze odpalić odpali, ale chwila moment i zdycha. Także chłopaki dzisiaj nie pojeździli i okazało się że lufa robi na dwa etaty, ja wracam z trasy, podstawiam się pod rampę i kierowca z Consora leci znowu w inny cel. Także gnać trzeba było bo na firmie kierowcy już czekali aż się tylko podstawimy i oni lecieli naszymi składami. Volvo się spisało ogólnie, lekko pohełtał, pohełtał ale odpalił od pierwszego. Swedish Power!
Trasa na ogniu, szef mówi żeby spalaniem się nie przejmować bo czekają na wozy, to ogień na tłoki i o 11 finisz.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
2.01 - Lublin
No to rano wstaję, z nadzieją na cieplejszy dzionek a tu w granicach -14, osobowy to dzięki Bogu po sześciokrotnym ponawianiu grzania świec odpalił łaskawie, na Volviaku dużego zaskoczenia temperatura nie zrobiła, co prawda dziś już za drugim ale odpalił. Ogólnie to dwadzieścia po północy miałem już startować żeby koło szóstej być w Lublinie. W Krakowie miałem się jeszcze tankować, to żeby nie tracić czasu na tarczce to podleciałem na Nowohucką na tarczce szefa, zalałem 600l co ukuło Mateusza w portfel, ale no co zrobisz, tam zmieniłem tarczkę na swoją i do odcięcia całą drogę na Lublin. Leciało na lajciku totalnym, puste drogi, tylko składy śmigały przeważnie to ruch leciał. U celu kolejeczka jak uj, cztery składy przede mną ale pytam ciecia to mówi że spożywka leci na priorytet to podstawiłem się pod bramę i punkt szósta pod rampę. Powrót już niestety gorszy, Niedzielni wyjechali i nigdzie nie nadrobisz, zacząłem gnać dopiero jak od Lublina na A4 wleciałem koło Rzeszowa, na koniec brakło mi koło 10minut jazdy, to zjechałem na jakiegoś Lotosa, z tarczką znowu misz masz i doleciałem już na Consora. Inaczej bym kręcił pauzę, ale MANy znowu zaniemogły, jak jest jeszcze zimniej, więc Volvem zaraz leci jakiś inny kierowca
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
3.01 - Łódź
Rano wchodzę do kabiny, pozytywnie zaskoczony, Wojtek po trasie posprzątał dywaniki po sobie, zobaczył chłopak że lśni czystością to wytrzepał chociaż te dywaniki xD No i kluczyk w stacyjkę i próbujemy odpalić. Tylko grzanie świec i próba za próbą no i po iluś minutach Volviacz pokazał, że -19 mu nie straszne. Szklanka na drodze taka, że szok, wszyscy po 30, a ile aut już na barierkach leżało to szok. No i nie zdążyłem nawet za Kraków wyjechać i wyszło to cudnie tanie paliwo z Nowohuckiej, koniem zaczęło szarpać, filtr się tym gównem zaczął zapychać i nie pojedziesz, sandał w podłodze a obroty stoją na 1k. Nie dobrze, postałem na awaryjnych gdzieś z boku chwilę i wreszcie zaczęło puszczać, dzwonie do szefa, budze chłopa w środku nocy, ale no siła wyższa. Mówi żebym doturlał się pod jakiś CPN i 95 zalał trochę, no i tak tez zrobiłem, doleciałem do pompy, zalałem benzyny trochę, i dzida przed siebie. Wszystko zaczęło już ładnie hulać. Na rozładunku to przepalałem auto co chwilę, żeby tylko się nie ostudził nawet, a potem to już nawet nie gasiłem. No i do domu z lekkim uślizgiem czasu przez te jajca, ale na tarczce ładnie doleciałem tam i z powrotem ;-)
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.