Po dłuższej przerwie, pora zabrać się za pierwszą relację. Na razie latamy pod chłodniami, ponieważ nie ma zbytnio ładunków na żywca, ale miejmy nadzieję, że sytuacja ulegnie zmianie. Dzień zaczął się dla mnie rano, dokładnie po dziewiątej. Wstałem, ogarnąłem się i trzeba było zacząć pakować auto gratami w trasę. Na pierwszy ogień, idzie strzał na Niemcy, dokładnie do miejscowości Rinteln. Wszystko zapakowane, pożegnałem się z dziewczyną i można było ruszać. Cel - Ostrołęka, a dokładnie Zakłady Mięsne "Pekpol". Z Pęchratki wyjechałem na S8 i doleciałem nią do Ostrowi. dalej na Komorowo, Rzekuń i jesteśmy na miejscu. Załadunek trwał niecałą godzinę i 22 tony mięsa miałem na pace. Dokumenty odebrane, cel na GPS-ie ustawiony, więc ruszam. Początkowo droga wyglądała tak samo, czyli Rzekuń i Komorowo. W Ostrowi wleciałem na S8 i nią dobiłem do stolicy. Od niej odbiłem na A2, która miała mnie zaprowadzić pod samą granicę z naszymi zachodnimi sąsiadami. W międzyczasie, dokładnie gdzieś za Łodzią spotkałem znajomego z Marwera. Mignęliśmy sobie długimi, szybka gadka na CB i lecim dalej. Między Łodzią, a Poznaniem wypadła mi '45. Przystanąłem na MOP-ie, opędzlowałem obiad i rura dalej. Grafik dziś trochę napięty, więc nie tracę ani minuty, ponieważ chce jeszcze dziś dolecieć do Rinteln, nawet jeśli czas się trochę nagnie. Do Świecka na drodze ruch, no można powiedzieć, że znikomy. W okolicach ringu Berlina się trochę korkowało, bo gąsior przysnął i poleciał na pobocze, ale szło to nawet nieźle. Kilometry mijały dziś jak szalone, niebo robiło się co raz to ciemniejsze, momentami wręcz ponure. Hanower minięty, więc jestem już prawie u celu. I w końcu, jest zjazd na Rinteln. Na teren magazynu przyjechałem późnym wieczorem. Na moje nieszczęście, dziś mnie nie zrzucą. Najważniejsze, że udało się dolecieć na strzała. Fakt, faktem, trochę nagiąłem tacho, ale cóż - bywa. Pozostało mi się ulokować na pobliskiej stacji na pauzie, bo trzeba było się przespać przed dniem następnym, bo rano mieli mnie zrzucić.