Ex RENDER w trasie

[Nicram]

Dobry dzień wszystkim na forum.
Chwilowa przerwa w fotkach była spowodowana świętami, ale czas wrócić do wrzucania pstryków. Ostatnio podróż zakończyłem pod Rzymem w Aprilii, a w dzisiejszej relacji będzie trochę zdjęć z domknięcia rozpiski i powrotu do kraju na bazę. Powrotu bezpośrednio z Aprilli nie było, także udałem się do Wiecznego Miasta gdzie czekał na mnie załadunek w IKEI. Meble ładowane tyłem z rampy? Mi w to graj, przynajmniej nie trzeba było pruć obu boków w firance. Co prawda do sytuacji idealnej trochę brakowało, bo załadunek nie należał do najszybszych ale jak się nie ma co się lubi Po załadunku czekała mnie przeprawa przez Apeniny, ponieważ zdecydowałem się na jazdę landem przez Terni aniżeli na kurs autostradą przez L'Aquilę. Trasa ładna i malownicza, także jeśli macie okazje się tamtędy przejechać to polecam każdemu na skorzystanie z tej alternatywy. Do Ancony dotarabaniłem na południe, także miałem czas aby zjeść obiad w spokoju w trakcie włoskiej "mandziary". Dobrze się złożyło, bo załadunek miałem również w tym samym porcie tylko na innym terminalu, także nie musiałem nigdzie po Anconie krążyć. Na powrót do Polski zagruziłem jakąś elektronikę co to przypłynęła na jednym ze statków, ale dobrze bo przynajmniej pełnych 24 nie trzeba ciągać za sobą (a miałem ambitny plan na przejazd przez Słowację). Jednak jakoś zbyt wielkiej ochoty do jazdy tamtego popołudnia już nie miałem, a i samego czasu pracy niewiele mi zostało toteż zdecydowałem się na wykręcenie długiej pauzy już w Anconie i ruszenie z czystym tacho w nocy. Jak powiedział, tak zrobił także wiele fotek z powrotu nie ma, bo jak można się domyślić kolejna szychta którą rozpocznę gdzieś w Austrii i również przypadnie na jazdę w godzinach nocnych. Dość tego przedłużania, bo przynudza...łapcie zdjęcia i tyle na dziś ode mnie. Dziękuję jak zwykle za uwagę i poświęcony czas na czytanie mych wypocin!

[IT] Roma -> [IT] Ancona -> [PL] Kraków
Dystans: 1816km

Nie no, ale żeby takie chmury spotkać w Italii? No kto to widział...


Pomalutku, powolutku i bardzo grzecznie sobie jadę, bo Pan laweciarz nieco karawani i przymula na landzie


Port zaliczony, można ustawiać kurs na Polskę!


Jak to już często bywało u mnie, długa pauza jak dziad...a to zatoczka, a to strefa przemysłowa, a to na bramkach.


Jeszcze tylko 1,5h jazdy i żegnamy Italię.


Wschód słońca na Arnoldzie, a wokół mnie ani widu ani słychu...wiatr hula, żadnej żywej duszy w najbliższej okolicy. Czułem się jak prawdziwy Król Szos!


Ustrzelony na 242. Milusio!


Za pełny zegar udało mi się dojechać za Ilza na długą pauzę, także na jutro pozostaje jeszcze jakieś 8-9h jazdy i witamy Kraków o ile nic nieprzewidzianego się nie zdarzy na Zakopiance...


Ahh te przejazdy kolejowe na landówce od Żyliny do granicy...zawsze akurat trafiam na zamknięte, ja to mam szczęście!