RE: Z pamiętnika (początkującego) króla szos - thotka !
Niedziela, 30.08.2015 Wyjazd z Wysp Brytyjskich nowym samochodem... i w nowych barwach.
Jedno muszę przyznać... w ostatnich dniach w moim życiu kierowcy zaszły spore zmiany. I sporo zmian. Jedną ze zmian, jakie od razu można zauważyć na pierwszy rzut oka jest zmiana samochodu. Nosiłem się z tym zamiarem od dłuższego czasu i udało mi się do tej pory nazbierać na tyle dużo pieniędzy, aby pozwolić sobie na jakiś lepszy model (nie pierwszy z brzegu byle jaki). Zdecydowałem się tym razem na pojazd marki MAN (podobnie jak poprzednik produkcji niemieckiej, w końcu to Niemcy robią najlepsze auta, no nie? ). Zapłaciłem za niego, nie pamiętam dokładnie ile, ale coś ponad 100tys euro. Jestem mimo to z niego zadowolony (a co, klient płaci - klient wymaga). Ma sporo zalet - słucha się mnie dobrze, jeździ mi się nim płynnie i wygodnie i dość szybko się rozpędza (pewnie zasługa lepszego silnika). No i ma bardzo fajny wygląd zewnętrzny. Powiedziałbym nawet, że jest ładniejszy niż mój poprzedni Mercedes, którego oddałem nowo zatrudnionemu pracownikowi (taa, firma się rozwija, jest już nas AŻ czterech ). Ma też i sporą wadę - dysponuje niewielkim bakiem, przez co dość często muszę go tankować). Ale generalnie jest OK.
Zaraz po zakupie dokonałem kilku zmian (zmieniłem kolor na firmowy pomarańcz i zmieniłem tabliczkę za szybą na moje imię). Zdecydowałem się także od razu na wymianę kabiny na ekskluzywną i pojechałem do firmy EuroGoodies po kolejne zlecenie.
Gdy przyjechałem na miejsce, czekała mnie bardzo pozytywna niespodzianka. Naczepy firmowe nie miały już loga firmy, były już zaprojektowane w logo mojej firmy przewozowej. Poszedłem do biura managera zapytać się co jest grane. Ten odparł, iż jestem najbardziej zaufanym dostawcą firmy (działam, pracuję i systematycznie buduję swoją pozycję na rynku spedycyjnym) i dlatego w nagrodę firma podpisała kontrakt z moim przewoźnikiem, nadając mi zezwolenie jazdy z naczepami oklejonymi w barwy mojej firmy. Było mi bardzo miło, nie powiem że nie.
Kolejne zlecenie zdobyte w filii firmy w brytyjskim Newcastle dotyczyło przewozu do niemieckiego Rostocku (echh... znowu ta przeprawa promowa!) 20 ton jabłem na zamówienie firmy TradeAux (nie wiem, do czego im te jabłka potrzebne, ale nie wnikam, wykonuję tylko zlecenia). Na miejsce miałem dotrzeć za kilkanaście godzin, bo zlecenie odebrałem ok. 5 rano (po kilkugodzinnym wylegiwaniu się w samochodzie na parkingu). Miałem zarobić 24 koła z czego się bardzo ucieszyłem.
Jazda była spokojna (nie licząc mojego zapominalstwa, ciągle mam problemy z zakodowaniem sobie, że w Wielkiej Brytanii jeździ się lewą stroną) i nie licząc którejś już z rzędu awarii silnika, spowodowanej tradycyjnie kraksą na autostradzie gdzieś u naszych zachodnich sąsiadów. Po prostu nagle zobaczyłem dwa auta stojące na środku autostrady i nie mogłem nic zrobić, wjechałem w nie.
Najważniejsze, że cała trasa prędko minęła i udało mi się dojechać na miejsce bez większych uszkodzeń. Zobaczymy, jakie niespodzianki przyniosą mi kolejne trasy...
Przed rozpoczęciem jazdy - można zobaczyć kawałek mojej nowej naczepy
Kulturalnie wjeżdżamy na rondo w mieście, po których swoją drogą nie lubię jeździć
Wiadukt przy wyjeździe z miasta o pięknym wschodzie słońca
Chwilowo kierujemy się na Szkocję
Wreszcie wyjechaliśmy na autostradę - teraz zacznie się prawdziwa zabawa.
Tak, oczywiście prosto. Nadal na Szkotów
Szybka fotka strzelona na autostradzie obok francuskiego kuzyna
Ładnie skręcamy na port. Uwaga na samochody !
Być może szykuje się ładna pogoda
Kolejne rondo... i zaraz, już blisko port
Zaraz będziemy musieli pożegnać Wyspiarzy.
Już po holenderskiej stronie - tylko wyjedziemy z portu i możemy śmigać
Stajemy na picie i spanie.
Na Amsterdam czy Groningen? Oto jest pytanie.
Uwielbiam jeździć po Holandii. Mały, estetyczny, uporządkowany kraj.
Przekraczamy kolejną granicę i widzimy naczepę w prawie całej swej okazałości