Z Kordianem po Ameryce....

[Kurdianeł]

Dziękuję wszystkim za opinie!


Gdy rozładowali towar z naczepy, odjechałem spod rampy i za pozwoleniem stanąłem sobie na uboczu placu i postanowiłem trochę odpocząć oraz poczekać sobie na kolejną wiadomość od spedycji. Zjadłem, wypiłem, pooglądałem coś na youtubach i w między czasie przyszedł SMS, że ładuję puszeczki z rybami do Astorii, a potem czeka mnie jakaś niespodzianka. Jak się można domyśleć, najwięcej tajemniczości sprawiała ta niespodzianka o niej, powiem na koniec mojej relacji, ale mam nadzieję że nie przewiniecie od razu do końca załadunek standardowo miałem w innej firmie, więc musiałem przemieścić zestaw. Podjechałem na plac, kolejki o dziwo nie było, ale nie kazali stawać pod rampę tylko przy ogrodzeniu. Z lekkim zdziwieniem przystałem na to co mówili i tak też uczyniłem. Uwinęli się z ładowaniem w jakieś 50 minut, ja pozałatwiałem co trzeba (łącznie ze swoimi prywatnymi potrzebami ) i powolutku zacząłem odjeżdżać. Miałem przed sobą jakieś 470 mil, ale jeśli biorąc pod uwagę widoki jakie mijam jeżdżąc po Stanach to każda kolejna mila mnie bardziej uszczęśliwia

Po jakimś tam czasie (sam nie wiem ile ) zauważyłem znak "View point", więc postanowiłem sprawdzić co tam ciekawego dają i powiem wam że było warto tyle jazdy i użerania się z niektórymi delikwentami wynagrodził mi taki widoczek











Ach te amerykańskie zachody słońca....

I zgodnie z tym co mówiłem to tą "niespodzianką", którą spedycja przyszykowała dla mnie jest "malutki" kursik z towarem do Las Cruces w Nowym Meksyku. Dystans? - niecałe 2000 mil. Dlatego też, że trzeba ten dystans jakoś pokonać to kolejna relacja pojawi się dopiero pod koniec tego tygodnia Bayoo