Dobry Wieczór, cześć, czołem.
W piątek byłem zmuszony wstać o 4:30 i mi się udało. Umyłem się i wypiłem kawkę, ubrałem się i wyjechałem do Brodnicy po auto. O 5:30 ruszyłem do Górzna na załadunek, tam załadowali mi 6 paczek drzewa i 4 paczki belek do innego tartaku gdzie miałem doładunek. Wyjechałem i o 7 byłem na tartaku w Szczawnie, operator w mgnieniu oka zrzucił towar dla nich i zaczął ładować mi paczki. Razem wyszło ich 20, więc było trochę pasów i naciągania ich. O 8:50 ruszyłem do Pabianic. Bez żadnych kłopotów na 3:10 doleciałem do Pabianic i tam zaczęło się piekło, zaczęło padać D: Dwa boki i pasy to odpinania, rozpiąłem boki i schowałem się do kabiny. I na szczęście przestało padać, wyszedłem i zapiąłem tył i zrzucaliśmy dalej. O 13:30 wyjechałem w stronę Trębaczewa, dzieliło mnie jakieś 100 pare km do miejsca załadunku.
Na cementownie wjechałem bez kolejki i w mgnieniu oka się załadowałem 24t cementu. Przez mój błąd zrobiłem wykroczenie, bo przekroczyłem czas jazdy o 6 minut, szybko stanąłem na parking i byłem zmuszony wykręcić 30`. Po czym czasie zostało mi dokładnie 2:23 do końca czasu pracy. Bardzo przeszkadzały mi w tym warunki pogodowe jakie wtedy panowały, mianowicie lało i bardzo mocno wiało, non stop 90km/h na blacie aby zdążyć. 5 min przed domem na tacho wyświetliło się " koniec dziennego czasu jazdy ". To było moje drugi wykroczenie tego samego dnia. Oczywiście oba wydruki opisałem i modlę się aby inspektor nie wystawił mi za to mandatu D:
Ps: Dobrą informacją dla mnie w ten ponury dzień było telefon, że niedługo będzie gotowy mój nowy nabytek do odebrania z salonu. Więcej info niebawem