Środa godzina 9 z groszami i tak zaczynam swoją kolejną trasę. Podjęty dość szybki fracht, a mianowicie cała naczepa pelletu, z którą miałem polecieć z okolic Koszalina więc blisko domu. Czytając komentarze na googlach spodziewałem się najgorszego czyli sporego czekania na załadunek. Firma otwarta od 6 rano, także dochodziła również opcja czekania w kolejce. Ku zdziwieniu było pusto, poszedłem na sklep zapytać co i jak, no i od razu przekierowano mnie do wózkowego. Jak to w Polsce starszy Pan, udało się tak, że od razu chciał mnie załadować, więc podjechałem w miejsce, które mi wyznaczył i zaczynałem rozpinać lewy bok. Widać, że chłop ze sporym doświadczeniem, bo ładował mnie w takim tempie, że niektóre duże firmy za granicą się chowają. Na szybkość przerzuciłem pasy, zacząłem ściągać plandeke, a Pan wózkowy przyniósł mi papiery. Sprawdzenie czy wszystko mam i ogień. Plan był prosty, dolecieć na MOP Ludwinowo Wschód. Wszystko szło bardzo fajnie, więc udało się dolecieć na 4h20min. Na 45 minutowej pauzie zrobiłem sobie coś skromnego do jedzenia, ponieważ wiedziałem, że dziś i tak mnie nie rozładują. Firma do godziny 16, a ja miałem dolecieć po godzinie 15. Również tak było, dojechałem i zatrzymałem się na parkingu firmowym. Na miejscu spokojnie usiadłem, zrobiłem obiad no i niestety trzeba było czekać do dnia kolejnego.