Welcome! Weekend, jest czas to można relacje napisać. Zapraszam:
Czermin-Piła-Brema
Środa-Czwartek
Środa:
W poniedziałek późnym wieczorem wróciłem do domu z Hiszpanii. Myślałem, że będzie trochę więcej wolnego ze względu na weekend w trasie, ale we wtorek rano dostałem telefon od spedytora, że jeszcze w środę mam zrobić kółko na Niemcy i piątek powinienem być na bazie. No dobra, jak trzeba to trzeba. 11:30 miałem awizację w Pile w Philips Lightning. Miejce załadunku mi znane, bo jakiś czas temu jeszcze Premiumką tam ładowałem się na Francję. Tym razem do Bremy. O 7 przyjechałem do Czermina na bazę wpakować się do Volvo. O 8 mogłem wyjeżdzać, żeby idealnie zdążyć. Najpierw lokalnymi do Grabu, potem DW443 na Jarocin. Następnie wjechałem na obwodnicę i dalej jedenastką do samego Poznania. Odbiłem jednak chwilę przed, żeby objechać via A2 oraz S11. Przed Chludowem dwupasmówka się skończyła i znowu zwykła krajówka. Jednak jechało się ciągle bez problemów przy grzejącym słońcu. Ach, dobrze, że mam klime Oborniki trochę się przykorkowały, ale to standard. Chodzież, Ujście i już praktycznie byłem w Pile. Postanowiłem jechać przez centrum. I tak jest mały ruch, to nie Poznań. Punktualnie stawiłem się na awizację. Stanąłem przed bramą i poszedłem do cieciowni spytać co i jak. Od razu mogłem wjeżdżać pod rampę. 14 ton żarówek. Załadunek poszedł im dosyć sprawnie, bo około 30 minut i po sprawie. Jeszcze papiery i kierunek Niemcy. Opuściłem Piłę, DK10 w stronę Szczecina. Wałcz o dziwo bez większych korków. Ledwo ledwo z czasem, ale udało mi się dolecieć do Mirosławca na pauzę 45 minut. Akurat w sam raz pora na obiad. Sam sobie ugotowałem, na szybko pozmywałem i można jechać dalej. Szybko mi minęło i byłem na A6 w kierunku Kołbaskowa. Po drugiej stronie przy Orlenie ITD trzepała kogoś. Ja trochę napięty grafik, więc szczęście dopisało. A11 leciałem do Eberswalde. Tam na węźle stwierdziłem, że zjadę na landówkę numer 167 do A24 na Hamburg, bo nie opłacało się o tej godzinie ringiem pchać. Dobrze się tam jechało. Nie za duży ruch przynajmniej. Zaraz po wjechaniu na autostradę zjechałem na Autohofa na długą pauzę.
Czwartek:
Mój dzień zaczął się wcześnie rano. Jak wstałem poszedłem ogarnąć się do toalety. Oczywiście wszystko zabite, na dupach postawali, ale co zrobić. Palimy klamota i trzeba lecieć na rozładunek. A24 ciągnąłem ciągle do Hamburga. Tam ze względu na godzinę trochę się korkowało. Potem już jedynką na Breme. Jedynie jedna zwężka była, bo robili coś z barierkami, ale tak to ciągle 9 dych. Rozładunek miałem w magazynie Lorel Logistik, który mieścił się praktycznie przy autostradzie. Jedynie zjechałem węzłem, światła, w lewo ciąć i byłem na miejscu. Wyrobiłem się w sam raz na 4 godziny. Jedynie trochę opóźnienie było z rozładunkiem, więc dopiero o 12 mogłem odjeżdżać od rampy. Droga do kraju była bardzo podobna, więc nie ma co opisywać. Do następnego!