No witam serdecznie
Poniedziałek
Święta nie święta.. Jechać trzeba. Maciej męczył mnie już od dłuższego czasu żebym w końcu wracał z urlopu bo stawki dobre i warto byłoby w końcu gdzieś ruszyć. No i w końcu udało mu się mnie namówić. Spakowałem manatki do auta i z samego rana, jeszcze przed wschodem słońca ruszyłem na załadunek do Swadzimia. Daleko nie miałem bo to rzut beretem od mojej bazy, także auto nawet nie zagrzało się a już stałem przed firmą w której miałem ładować jakąś makulaturę. Naczytałem się w internecie, że załadunki odbywają się zazwyczaj sprawnie więc byłem pełen nadziei, że i mój załadunek nie będzie zbędnie przedłużany. Na całe szczęście opinie w sieci potwierdziły się i po 40 minutach wyjeżdżałem na południe kraju. Wytoczyłem się na S11, która potem przekształca się w S5. Od jakiegoś czasu otworzyli fajny przelotowy kawałek 14 kilometrów od A2 do Wronczyna. Cały Stęszew i Komorniki można brać bokiem dzięki czemu omija się najgorszy odcinek DK5. Do Wrocławia szedłem jak dziki. Za Wrocławiem też źle nie szło, ale mała stłuczka troszkę zwolniła ruch i troszkę mnie to opóźniło. Nie było jednak tragedii. Trasa zleciała szybko, nie zdążyłem się zapoznać z maszyną a już musiałem otwierać tył do rozładunku.. Nie mógłbym na dłuższą metę jeździć po kraju. Rozładunek był jeszcze szybszy niż załadunek, ale to bardzo dobrze bo Dolar już mi trąbił sms'ami, że ma nowy ładunek dla mnie i zależy mu na tym abym tego samego dnia to załadował. Także musiałem odmówić sobie skorzystania z toalety czy zapalenia papierosa.. Jak Dolar każe to trzeba zapierdzielać, papiery w zęby i biegiem do auta. Podjazdu całe 8 kilometrów, niby mało.. Ale jak się człowiek śpieszy to się diabeł cieszy. Popierdzieliłem wjazdy do firm i wjechałem nie tam gdzie trzeba. Możliwości nawrotki nie było więc musiałem wycofać się na ruchliwą krajówkę. Na całe szczęście trafił się po chwili czekania jakiś gościu ogarnięty z osobówki i wypuścił mnie na drogę. Straciłem przez ten manewr cenne 3 minuty czasu pracy i nikt mi tego niestety nie odda
. Drugi załadunek w poniedziałek niestety nie szedł już tak sprawnie i skutecznie obniżył mój czas pracy. Przez co ambitne plany ujechania jak najdalej w Niemcy zakończyły się pauzą w Zgorzelcu.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Wtorek
No i zaczął się drugi dzień tygodnia. Nie wspomniałem wcześniej dokąd zmierzałem z ładunkiem. Otóż celem mojej podróży była Belgia a dokładniej to jakaś wioska pod Liege. Według nawigacji i jej obliczenia czasu podróży, miałem szanse dostać się na rozładunek na strzała. Ale wiadomo jak to bywa w Niemczech.. Nie ma co się napalać zbytnio bo u wroga nawet mucha może stworzyć korek. Na całe szczęście nic na drodze się nie działo. Rzekłbym nawet, że na drogach panowała pustka a słoneczko pięknie grzało, więc jechało się wyśmienicie. Napisałem kawałek przed rozładunkiem do Maćka aby zaczął już czegoś szukać ale kazał mi czekać bo nie miał nic ciekawego na już. Nie przeszkadzało mi to zbytnio bo i tak miałem już końcówkę czasów więc i tak bym już we wtorek niczego nie załadował. Udało mi się natomiast rozładować towar z Polski i odjechać kawałek od firmy na oświetlony parking gdzie wykręciłem pauzę, czekając na zlecenie.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Środa
Pobudka z rana na żądanie. Pan spedytor dzwonił i poinformował, że będziemy ładowali Hiszpanię. Fajny temat, lekko, dobra stawka i rejon fajny. Morda mi się cieszyła od ucha do ucha bo w Hiszpanii mi się strasznie podoba a jakoś w mojej karierze rzadko miałem okazję tam bywać. Tymbardziej, że do załadowania miałem 9 ton uli. Towar lekki to i actros mocny. Miałem dużą wenę do pracy ale niestety jakoś słabo spałem tej nocy i od samego rana trzymał mnie zamuł. Miałem jednak nadzieje, że po załadunku jakoś się rozbudzę. Co do samego załadunku to odbywał się w ciekawym miejscu. Musiałem wjechać całym autem na halę i pod dachem ładowali mnie ulami, które miałem dostarczyć do jakiegoś instytutu ochrony przyrody. Poszło w miarę sprawnie i po godzinie byłem już na autostradzie. Niestety cały czas mizernie się czułem więc ledwo ujechałem 4:30 h. No ale rozbudziłem się po zjedzeniu szybkiego obiadu, wypiciu kawy i papierosie na świeżym powietrzu także pełen energii wróciłem na trasę. Nie udało mi się tego samego dnia wjechać do Hiszpanii ale zabrakło mi dosłownie kilka kilometrów. Pauzę kręciłem jeszcze po stronie Francuskiej.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Czwartek
No i stało się, w końcu wjechałem do Hiszpanii. Ambitne miałem plany bo szedłem na 10 godzin i chciałem dojechać jak najbliżej rozładunku a najlepiej to pod samą rampę. Na początku ruch był dosyć spory na drogach ale kawałek za Barceloną autostrady wymarły. Jechałem i delektowałem się widoczkami, które mają swój niepowtarzalny klimat. Chciałbym kiedyś pozwiedzać jeszcze dalsze zakątki Hiszpanii czy zajechać do Portugalii. Podobają mi się te klimaty. Rozmarzyłem się troszkę ale jak to bywa w takich chwilach, zadzwonił dolar i przerwał mi rozmyślanie o życiu. Coś tam do mnie krzyczał i krzyczał ale to przez to, że stał w pobliżu pompogruszki, która skutecznie go zagłuszała. Po jakimś czasie w końcu byliśmy w stanie się dogadać. Poinformował mnie, że w piątek już mam nagrany załadunek do Białorusi. Już mi się to zaczęło podobać, ale po tym jak powiedział mi stawkę za kilometr to byłem najszczęśliwszym tirowcem w Hiszpanii. Bardzo dobrze współpracuje mi się z tym panem spedytorem i mam nadzieje, że nadal będzie tak owocnie nam to wychodziło. No ale mniejsza o to. Czas jazdy mi się kończył a do rozładunku coraz bliżej.. Niestety zabrakło mi 20 minut na dojazd do firmy i musiałem stanąć na pompie kawałek przed miastem docelowym. Ale nie przejmowałem się tym zbytnio bo i tak firma już była zamknięta.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Piątek
Pobudka o 5 rano. Szybka toaleta i rura na rozładunek. Pach, pach i zanim się obejrzałem auto rozładowane, zegarek wskazał 6:20 a ja awizację na załadunek do Mińska miałem na 9.. Firma oddalona od mojej lokalizacji jakieś 400 metrów więc nie miałem co ze sobą zrobić. Stanąłem więc na jakiejś wąskiej drodze, pod palemkami i poszedłem spać. Obudziłem się chwilę przed 9 i podjechałem na firmę.. Tam kazali się podstawić pod rampę ale załadunek nie szedł w cale. Stałem tam kilka ładnych godzin, ale to opiszę już w kolejnej relacji do Białorusi
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.
Goście nie widzą linków. Zarejestruj się aby zobaczyć ukrytą treść.