Koszalin (PL) - Sewilla (ES)
Wtorek
Ten wyjazd w trasę był nietypowy, bo robota poukładała się tak, że wyjazd miałem w Środę, mi to na rękę bo wiadomo jak to jest jak się ma swój zestaw - zawsze znajdzie się coś przy czym jest podłubać. Tym razem padło na naczepę a konkretniej na przewód od hamulców, który był gdzieś przetarty i powietrze uciekało, stało się to na tyle uciążliwe, że po 9-godzinnej pauzie trzeba było nabijać powietrze co irytowało szczególnie patrząc na to, że zestaw ma niespełna 3 lata a w moich rękach jest 2 tygodnie. Miałem się za to zabrać w trasie ale nie miałem szybkozłączki a jak się póżniej okazało przewód przetarł się w niefortunnym miejscu, mianowicie w ramie gdzie był bardzo utrudniony dostęp.
Po ogarnięciu problemu spiąłem zestaw i udałem się w kierunku załadunku, była godzina 9:40 a w Smsie od klienta dostałem info, że ładuje 4 rolki, dwie po 8 ton i dwie po 4 tony, tak więc jeszcze na bazie przygotowałem sobie muldę żeby na zagruzce poszło sprawniej
Na firmę zajechałem parę minut przed 10, czyli jak zawsze na czas :3 poszedłem się zameldować ale to tylko formalność bo w tej firmie ładuję się regularnie na Hiszpanie i nigdy nie ma problemu z czasem a cała operacja to zazwyczaj 2 godzinki i po robocie
Tak jak mówiłem załadunek poszedł sprawnie, łącznie spiąłem 9 pasów - po dwa na zwój i jeden na podłogę od muldy. Korzystając z wolnego dnia pojechałem się jeszcze zatankować aby jutro czekała mnie tylko jazda
Pogoda momentalnie się zepsuła, jakieś zerwanie chmury i zaczęło padać. Do baków weszło 1170 litrów ropy i cały zbiornik adblue bo było tam dosłownie pusto - na tyle, że scania sypała komunikaty o ograniczeniu mocy. W międzyczasie wypisałem cmrkę więc formalności mam już z głowy.
Kiedy ogarnąłem wszystko wybiła godzina 13:30 więc pora odstawiać klamota na parking bo trzeba jeszcze zrobić zakupy na 10 dni trasy i jechać do domu się wyspać. Wyjechać z domu planuje gdzieś przed 3, szybko przepakować z osobówki do Scanii i ruszać.
Środa
No i nadszedł dzień wyjazdu, z domu nie mogłem już wysiedzieć z wiedzą, że pędze do słonecznej Hiszpanii
Wyjechałem parę minut po 3, 3:15 byłem już pod samochodem, zalogowałem kartę, wpakowałem manatki i żarcie do lodówki, zrobiłem szybki obchód i na szczęście wszystko było w porządku. Zerknąłem jeszcze w papiery i w smsa od klienta w celu poszukiwania adresu rozładunku. Po wpisaniu go w nawigację ku mojej uciesze pokazało prawie 3 tysiące kilometrów. Szczęśliwy i głodny kilometrów obrałem kierunek kołbaskowo.
Chwilę przed szóstą zameldowałem się na kiełbasie, w sumie to byłem głodny więc stanąłem i poszedłem po zapiekankę i kawę - Przy okazji wykręci się 15'.
Na zegarach wybiła 6:00, ja delektując się zapiekanką z orlena dalej obrałem kierunek Hiszpania, na 30' planuje stanąć na pierwszej pompie na 9, potem na 4,5h może dojdę na swojego ulubionego autohofa i tam wykręce 11h pauzuni, jak narazie nie ma co myśleć o odpoczynku tylko trzeba deptać w rytmach Vox Fm dalej
Na ostatnich minutkach wbiłem się w rajkę na flamingu, wszystko poszło zgodnie z planem, niebo nieco pochmurne i zapowiada się na deszcz ale jak na razie nie ma czym się przejmować. Nie miałem nic ciekawego do roboty więc wskoczyłem do wyra i udałem się na drzemkę
budzik miałem na 10, parę minut po byłem już w drodze
14:20 wleciałem na parking na 5 u wroga, dziś zrobione 740km więc nie jest źle
poszedłem zerknąć jak z ładunkiem i czy pasy są napięte ew. dociągnąć, na szczęście wszsytko grało jak ta lala, posiedze chwile i biorę się za odgrzanie obiadu, zjem i będę się powoli kładł bo robię szybkie 9h i jadę dalej
To moja pierwsza relacja po długiej przerwie, dajcie znać czy podoba się taka forma
Oswoje się troche z pisaniem to z czasem będą wpadały dłuższe i bardziej owocne!