Narwa [EST] - Lubenka [KZ] cz.4/4
Nie mam już weny do opisu końcówki tej trasy. Zresztą po drodze i tak nie działo się wiele. Uralsk przejechałem na spokojnie, a z rozładunkiem byłem spóźniony o półtorej godziny. W sumie... mogło być gorzej. A wszystko, jak pamiętacie, przez tą pauzę zaraz po wyjechaniu z Estonii
No nic, w firmie pracowały nocne Marki, więc rozładunek bokiem o 3 w nocy nie był dla nich przeszkodą. Zresztą ta cała Lubenka to takie zadupie, że psy dupami szczekają, a dziki chu*ami hamują i ciężko to w ogóle nazwać miastem, a raczej osadą na totalnym pustkowiu. Zmierzam do tego, że była to jedyna firma spedycyjna w promieniu co najmniej, ja wiem? 150 kilometrów? Dlatego zależało mi, aby wydostać się stąd z czymkolwiek, a że w Anapie nad Morzem Czarnym zażyczyli sobie 21 ton migdałów, to ja je im kurnia zawiozę
Taki jestem dobry! Przestawiłem się tylko pod taki betonowy balkonik, z którego ładowali mnie tyłem, czyli powtórka jakby z Narwy, ale szczegóły w następnej relacji
Zapraszam.
PS: Bardzo poważnie rozważam wysłanie CV i przyjęcie się do jednej z wrocławskich firm, dlatego też być może niedługo zacznę kierować się w stronę Polski. Ale wszystkiego dowiecie się jak już postanowię
#1 ...
#2 ...
#3 A ja mam ich wszystkich w tyłku
#4 ...
#5 ...
#6 Wylot z Uralska...
#7 ...
#8 ...
#9 Wali tym kogutem po oczach jak opętany
A idź pan w cholerę z taką robotą
#10 ...
#11 ...
#12 Do widzenia