Narwa [EST] - Lubenka [KZ] cz.3/4
O drugiej nad ranem wtoczyłem się z powrotem na drogę. Przywitałem kolejny dzień w trasie. Jechało się nawet spokojnie, nie licząc oczywiście wyprzedzających na trzeciego i dziur w drogach
Cały czas gdzieś tam ciążyła na mnie presja czasu, a gdzie dało się choć troszkę podgonić, tam to robiłem. Bardzo dużo czasu zajęło mi przebicie się przez Saratów i Engels. Mnóstwo świateł, korki, wąskie ulice, ciasne zakręty, zewsząd wpychające się na chama osobówki itd. Zdecydowanie nie jest to aglomeracja przystosowana do transportu ciężkiego. Te stracone minuty przeważyły i w mojej głowie zapadła pewna, niezbyt godna pochwały decyzja. A mianowicie przed Jerszowem postanowiłem przykleić magnes. W żadnym wypadku nie uważam, że jest to dobre rozwiązanie a już na pewno nie namawiam nikogo do tego typu poczynań. Zwłaszcza w centralnej Europie i gdy jesteście śpiący. Ja jednak wykorzystałem fakt, że nawet jeśliby mnie złapano, to jestem już na takiej szerokości geograficznej, gdzie nie przywiązuje się do przestrzegania tachografu aż tak wielkiej wagi, a funkcjonariuszy dałoby się przekonać rublami lub dwoma flaszkami wódki
W dodatku ani trochę nie chciało mi się spać i myślę że już dociągnę do Lubenki na strzała. No bo bez tego to na bank bym miał co najmniej jakieś 3 lub 4 godziny opóźnienia. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że zwłaszcza w Niemczech mogą się do mnie o to przyczepić w ciągu 28 dni, a nawet nie wiem czy już nie rok, bo miał wchodzić ten nowy przepis
Przed granicą oczywiście rzepa zdjąłem. I dobrze. Przetrzepali mnie jak nigdy. Ale nie ruscy, a Kazachowie. Nie wiem czy coś im się u mnie nie spodobało, czy po prostu takie mieli widzimisię, ale pod samą budką spędziłem z 20 minut, a potem kazali mi zjeżdżać na bok i zaczęło się solidne trzepanko. Otworzyłem drzwi, z pół godziny łazili i buszowali po naczepie. Ale psów nie mieli. Potem jeszcze dokładnie przetrzebili mi kabinę i próbowali się czegoś doszukać w dokumentach. Do tego oczywiście szereg pytań, na które z wielkim trudem odpowiadałem przez barierę językową rzecz jasna. Puścili mnie po półtorej godziny i oczywiście zero słów wyjaśnienia, przeprosin, nic. Pieprzeni służbiści, cyka blyat
Zajechałem na zatoczkę, tak aby mnie nie mogli już dostrzec i znów magnes wraca na swoje miejsce, a ja będę drałował jeszcze jakieś 6 godzin prosto do Lubenki. Jeszcze tylko przelecieć Uralsk i dzida! Trzymajcie kciuki
Zapraszam.
#1 ...
#2 ...
#3 ...
#4 ...
#5 ...
#6 ...
#7 ...
#8 ...
#9 ...
#10 ...
#11 ...
#12 ...
#13 ...
#14 ...
#15 Takie tam na rondzie w Rosji
#16 ...
#17 ...
#18 ...
#19 ...
#20 ...
#21 No dobra, teraz to ja dałem ciała
#22 I płynie się dalej... Powiem szczerze, że bardzo przyjemne uczucie jechać po takim czymś, serio
#23
#24 Zbędnym słowem ust nie kalam, kleję rzepa i spier*alam
#25 ...
#26 Jak widać kolejka do granicy dość spora...
#27 Trzepanko
#28 Nareszcie wolny!
#29 Kleję znów i śmigam dalej!
#30 Do zoba