Brzydkie kaczątko
Po dłużej chwili braku aktywności postanowiłem, że powrócę do robienia relacji na forum - zawsze to jakaś fajna odskocznia i pewna forma wynagrodzenia po przejechanej trasie. Zdjęcia wykonane w trakcie ostatnich tygodni z różnych miejsc w Europie.
Na początek kontekstualizacja - korzystając z faktu, że moja poprzednia firma się rozwiązywała a tabor był wyprzedawany stałem się szczęśliwym właścicielem DAFa XF 105. Byłem trzecią osobą, która miała go na własność - pierwszym użytkownikiem był lokalny przewoźnik z Holandii, który maszyny tej używał do transportu ostryg na krótkim oraz średnim dystansie. “Stopiątka” potem trafiła do mojego poprzedniego pracodawcy - QCrew, gdzie jeździłem nią w różne zakątki Europy. Po likwidacji całego wyposażenia zabrałem ten holenderski cud techniki pod swoje skrzydła.
Maszyna już wtedy wyróżniała się na drogach swoim niepowtarzalnym holenderskim stylem jednakże postanowiłem, że wydam wszystkie swoje oszczędności aby stworzyć prawdziwego Holendra.
Pierwsza wizyta to lakiernia - malowanie autorskie inspirując się Holland Style jak również motywami regionalnymi. Z racji swojego wielkiego przywiązania do rodzinnych stron malowanie nazwałem “Syn ziemi mazurskiej” i takie też napisy widnieją na szybach, bokach kabiny oraz na jej “plecach”. Warto dodać, że z tyłu kabiny pod napisem “Syn ziemi mazurskiej” znajduje się grafika przedstawiająca szczycieński ratusz oraz dach wieży ciśnień.
W czasie kiedy lakiernicy w pocie czoła realizowali moje szalone pomysły ja z wygodnego krzesła siedząc przed komputerem zacząłem zamawiać elementy tuningowe, które niedługo miałem zamontować na swoim koniu.
Z dołu kabiny widać klasyczne chlapacze oraz “cytrynki” marki Talmu. Idąc w górę znajduje się czarna rama Kelsa a na niej duże lampy Hella w stylu vintage oraz małe, żółte lampki LED irlandzkiego producenta Boreman. Na przedniej szybie od strony kierowcy znajduje się mały lightbox “Cowboy club” a nad nią zasłona przeciwsłoneczna, która podobnie jak w ciężarówkach na zachodzie Europy pokazuje skąd pochodzi jej właściciel - w moim przypadku jest to “Masuria” oraz “mazurska fana” czyli flaga Mazur.
Idąc dalej w górę znajdują się kolejne dwie ramy producenta Kelsa - na tej niższej można zauważyć kolejny lightbox lecz o wiele większy gdzie napisana pruską szwabachą jest nazwa mojego aktualnego pracodawcy - Emoyeni. Na jej straży stoją dwa ludziki Michelin, które w nocy podobnie jak wiele innych elementów świecą się. Na trzeciej ramie Kelsa ponownie widać lampy Hella oraz małe lampki LED od Boremana (tym razem białe).
Na samym dachu znajduje się biały klimatyzator AIRCO oraz inne świetlne elementy w akompaniamencie dwóch potężnych trąb Shocker XL, których nie powstydziłaby się żadna lokomotywa.
Poza tym widzimy również lampki boczne z przodu kabiny, dwie z tyłu oraz po jednym “lizaku” pod lusterkami. Mój DAF ma również pełne osłony boczne z skrzynką na narzędzia na którym również znajduje się oświetlenie. Z tyłu klasycznie - kwadratowe światełka wzorowane na te znajdujące się w holenderskich zestawach jak również pojedynczy chlapacz z dawnym logo DAFa.
Jeszcze słów kilka o kołach - opony to oczywiście Michelin, które w korzystnej cenie otrzymałem od znajomego pracującego w olsztyńskim zakładzie. Felga również była wzorowana na stylu holenderskim. Rzutem na taśmę dodałem tzw. spinner, który również można spotkać na zachodnich parkingach.
Ostatni element przemiany brzydkiego kaczątka w księżniczkę szos była wizyta u tapicera. Z racji tego, że uwielbiam beżowe szoferki to i u mnie taka jest - wybita skórą z kontrastującymi czarnymi elementami. Przy okazji zamawiania części zewnętrznych zaopatrzyłem się również w “staroszkolną” kierownicę stylizowaną na czasy kiedy jazda ciężarówką była prawdziwą wyprawą godną renesansowych podróżników. W dodatku zainstalowałem elegancki i uzupełniający całość stolik na którym leżą różnej maści szpargały oraz zdjęcia mojej ukochanej. Widoku dopełniają klasyczne beżowe firanki oraz kostki, które dorwałem na jakimś zlocie w Holandii. Na sam koniec dorzuciłem biało-czerwone świecące Poppy, które dodają całości uroku.
W nocy ciemność zwalczają legendarne czerwone “burdelówki”.
A teraz garść danych czysto technicznych:
- podwozie: FT 4x2 Extra Tank
- kabina: Super Space
- moc silnika : 410 KM (300 kW)
- moment obr.: 2 000 Nm/ 1 000- 1 400 rpm
- skrzynia biegów: ZF 12AS2331TD R
- zbiornik paliwa 1 490l
Czym byłby koń bez wozu? Postawiłem na transport chłodniczy ze względu na bliskość kilku firm trudniących się produkcją artykułów spożywczych, które należy przewozić w temperaturze kontrolowanej. Dzięki znajomości j. francuskiego oraz kilku kontaktów w Orleanie udało mi się zakupić chłodnię marki Chereau. Jestem drugim właścicielem a jej stan określam na poziomie bardzo dobrym. Naczepę również dałem na tzw. warsztat - tym razem poprosiłem jedną z warszawskich firm o jej oklejenie. Z racji, że lubię rocka oraz jestem lokalnym patriotą dwa razy nie myślałem kto mógłby ze mną podróżować po całej Europie.
Krzysztof Klenczon - polski kompozytor, wokalista i gitarzysta muzyki rockowej. Urodzony na Mazowszu lecz swoje dzieciństwo spędził w mazurskim Szczytnie. Jeden z liderów “Czerwonych Gitar”, założyciel “Trzech Koron” i moim skromnym zdaniem jedna z wybitniejszych lecz zapomnianych postaci polskiej sceny rockowej. Zmarł w wyniku obrażeń odniesionych w wypadku samochodowym 26 lutego 1981 roku, podczas powrotu z koncertu charytatywnego. Tym malowaniem na naczepie Chereau w jakiś sposób chciałem oddać cześć tej gwieździe polskiego rock'n'rolla oraz osoby blisko związanej z moim rodzinnym miastem. Słowa jednej z jego kultowej piosenki mówiły, że nie przejdzie do historii - na szczęście nie okazały się prorocze.
To spora relacja jak na trasę która nie miała nawet jednego kilometra ale chciałem w jakiś sposób przedstawić wam sprzęt, którym jeżdżę. W nadchodzących dniach będę się starał wrzucać zdjęcia z opisami już z tras.
Trzymajcie się i do następnego. Szerokości i przyczepności na wirtualnych szlakach!