Przychodzę dzisiaj do was z relacją z krótkiej lecz ciekawej trasy a konkretnie Polska-Serbia-Polska. W poniedziałek rano załadowałem się cementem w workach (25t) w Bydgoszczy, który miał docelowo trafić na Serbie do jednego z sklepów budowlanych. Droga do Polsko-Słowackiej przebiegła bez problemów, jedyną przeszkodą był podjazd tuż przy samej granicy bo napadało śniegu ale jakoś udało się podjechać. Droga przez Słowacje, Węgry przebiegła bez większych przygód, kilka korków z powodu obfitych opadów śniegu, liczne stłuczki i wiele objazdów, nie powiem przywiało mi to kilka godzin spóźnienia na rozładunek. W Serbii zaczął się koszmar, 150km przed miejscem docelowym na jednym z parkingów przy obchodzie zestawu usłyszałem syczenie, po chwili oglądania udało mi się ustalić, że z lewego bliźniaka ucieka powietrze... Nie mogłem ruszyć w dalszą podróż. Zadzwoniłem do szefa, opowiedziałem sytuacje a ten kazał mi wezwać mobilną wulkanizację i tak tez zrobiłem, czekałem około 4h na ich przyjazd... wreszcie przyjechali i wzięli oponę na swój serwis i po 3h przyjechali i mi ją wymienili i tak straciłem cały dzień jazdy... Po tym spokojnie dojechałem na miejsce rozładunku z kilkugodzinnym spóźnieniem. Na trasie powrotnej do Ojczyzny załadowałem metalowe stelaże do Wrocławia więc nie daleko bazy. Po drodze nie działo się nic ciekawego więc nawet nie ma o czym pisać