18/04/2018, 08:46 PM
Kolejne kółko skończone, czas się więc rozliczyć.
Tym razem, w miesiąc i pięć dni przyszło mi pokonać 25 387 km.
Lewy, lewym uporczywie, haha
I taka chaotyczna zbieranina fotek z ostatnich tras:
Z górki było, to mnie te 20 ton zaczęło pchać. Tutaj tego tak nie widać, ale do śmiechu mi nie było, jak poczułem że zestaw coraz bardziej odchyla się na prawą stronę...
To była nauka pokory, dalej już szedłem na spokojnie, max 85.
Lekkie zatwardzenie
I zbiór fotek z kolejnych odwiedzanych przeze mnie krajów:
Stambuł nocą i za dnia:
Było gorąco...
Ale ja lecę dalej z tematem:
U Turka kupiłem świetny gadżet z nawigacją obejmującą trasy Europy i Azji. Przy okazji uporządkowałem więc trochę kokpit i część dotychczasowych przylepców z szyby trafiła do schowka pod kanapą.
Walka o miejsce na pasie startowym (w tle)
A ja jadę sobie dalej
Tymi widokami wprost nie mogłem się nacieszyć
Rozładunek, załadunek i lecim na daleki wschód Rosji
Ach, te widoki
A na koniec musiałem dać za wygraną. Droga taka, że można było plomby z zębów pogubić. Jak widać, nic to dla post radzieckiej myśli technicznej i transportowej hehe
Tym razem, w miesiąc i pięć dni przyszło mi pokonać 25 387 km.
Scania spaliła przy tym 9720 l ON, przewożąc łącznie 90 ton ładunków.
Na opłaty drogowe poszło 1937 euro (w tym dwie opłaty za prom do i z Dover oraz jedna, za przeprawę ze Szwecji do Finlandii).
Trasa z Siedlec wiodła przez Elazig w Turcji, dalej Edynburg, Rzym, Trondheim, Siewieromorsk i skończyła się w Zgorzelcu.
Dobrze, że ładunek z Rosji nie był pilny, dzięki czemu po drodze mogłem zajechać do domu, gdzie na spokojnie wykręciłem pełną weekendową przerwę (a nawet z nawiązką).
Teraz czekam na decyzję spedytora, czy ładujemy coś w kierunku domu, czy jednak, jak było mi to wstępnie zapowiadane, do Hiszpana.
To chyba tyle, jeśli chodzi o opis. Coś z relacji wypadałoby podeprzeć screenami.
Na opłaty drogowe poszło 1937 euro (w tym dwie opłaty za prom do i z Dover oraz jedna, za przeprawę ze Szwecji do Finlandii).
Trasa z Siedlec wiodła przez Elazig w Turcji, dalej Edynburg, Rzym, Trondheim, Siewieromorsk i skończyła się w Zgorzelcu.
Dobrze, że ładunek z Rosji nie był pilny, dzięki czemu po drodze mogłem zajechać do domu, gdzie na spokojnie wykręciłem pełną weekendową przerwę (a nawet z nawiązką).
Teraz czekam na decyzję spedytora, czy ładujemy coś w kierunku domu, czy jednak, jak było mi to wstępnie zapowiadane, do Hiszpana.
To chyba tyle, jeśli chodzi o opis. Coś z relacji wypadałoby podeprzeć screenami.
Lewy, lewym uporczywie, haha
I taka chaotyczna zbieranina fotek z ostatnich tras:
Z górki było, to mnie te 20 ton zaczęło pchać. Tutaj tego tak nie widać, ale do śmiechu mi nie było, jak poczułem że zestaw coraz bardziej odchyla się na prawą stronę...
To była nauka pokory, dalej już szedłem na spokojnie, max 85.
Lekkie zatwardzenie
I zbiór fotek z kolejnych odwiedzanych przeze mnie krajów:
Stambuł nocą i za dnia:
Było gorąco...
Ale ja lecę dalej z tematem:
U Turka kupiłem świetny gadżet z nawigacją obejmującą trasy Europy i Azji. Przy okazji uporządkowałem więc trochę kokpit i część dotychczasowych przylepców z szyby trafiła do schowka pod kanapą.
Walka o miejsce na pasie startowym (w tle)
A ja jadę sobie dalej
Tymi widokami wprost nie mogłem się nacieszyć
Rozładunek, załadunek i lecim na daleki wschód Rosji
Ach, te widoki
A na koniec musiałem dać za wygraną. Droga taka, że można było plomby z zębów pogubić. Jak widać, nic to dla post radzieckiej myśli technicznej i transportowej hehe