01/05/2016, 02:15 PM
Magdeburg(DE) - Odense (DK)
Po ostatnim rozładunku podjechałem na parking i poszedłem w kimę. Obudziłem się o 11.20. Odpaliłem Mietka, bo ktoś mi przez noc powietrze ukradł. Zjadłem śniadanie, wypiłem herbatę i w międzyczasie znalazłem sobie ładunek. Chciałem lecieć na Holandię, ale nic nie było. Podjechałem pod hurtownię, załadowali mi 22 tony ryżu. Wziąłem z biura papiery i polazłem do ciężarówki. O 13.00 wyjechałem i skierowałem się w stronę Danii. W międzyczasie zadzwonił do mnie Paweł i powiedział, żebym wracał do Polski, bo majówka się zbliża. Jakbym nie wiedział. Jazda prawie cały czas 65-70km/h i tempomat. Przez Niemcy wlokłem się przez landówki. W ostatniej chwili zauważyłem, że robią drogę. Prawie uderzyłem w jakiegoś Niemiaszka, ale obyło się bez szkód. W czasie jazdy zobaczyłem stojące na poboczu czarne Volvo. Zjechałem na pobocze i okazało się że to mój stary znajomy. Biedak złapał kapcia, a jechał do znajomych. Pech tak chciał, że on ręka w gipsie, a jego żona nie miała siły żeby koło odkręcić. Szybko wymieniłem sflaczałą oponę, pożegnałem się i pognałem dalej. W okolicach Kilonii wjechałem na autostradę i jechałem ją do końca. Wyładowałem się w Odense. Było po 24, więc zawinąłem się na parking i poszedłem w kimę. Niestety do Polski nie udało mi się zjechać, no cóż pech. Majówkę spędzę w Danii u starego, dobrego znajomego. Do następnego razu mobilki.
Po ostatnim rozładunku podjechałem na parking i poszedłem w kimę. Obudziłem się o 11.20. Odpaliłem Mietka, bo ktoś mi przez noc powietrze ukradł. Zjadłem śniadanie, wypiłem herbatę i w międzyczasie znalazłem sobie ładunek. Chciałem lecieć na Holandię, ale nic nie było. Podjechałem pod hurtownię, załadowali mi 22 tony ryżu. Wziąłem z biura papiery i polazłem do ciężarówki. O 13.00 wyjechałem i skierowałem się w stronę Danii. W międzyczasie zadzwonił do mnie Paweł i powiedział, żebym wracał do Polski, bo majówka się zbliża. Jakbym nie wiedział. Jazda prawie cały czas 65-70km/h i tempomat. Przez Niemcy wlokłem się przez landówki. W ostatniej chwili zauważyłem, że robią drogę. Prawie uderzyłem w jakiegoś Niemiaszka, ale obyło się bez szkód. W czasie jazdy zobaczyłem stojące na poboczu czarne Volvo. Zjechałem na pobocze i okazało się że to mój stary znajomy. Biedak złapał kapcia, a jechał do znajomych. Pech tak chciał, że on ręka w gipsie, a jego żona nie miała siły żeby koło odkręcić. Szybko wymieniłem sflaczałą oponę, pożegnałem się i pognałem dalej. W okolicach Kilonii wjechałem na autostradę i jechałem ją do końca. Wyładowałem się w Odense. Było po 24, więc zawinąłem się na parking i poszedłem w kimę. Niestety do Polski nie udało mi się zjechać, no cóż pech. Majówkę spędzę w Danii u starego, dobrego znajomego. Do następnego razu mobilki.