Witam!
Cóż, przyszedł dzień wyjazdu w trasę. Przyjechałem na bazę godzinę wcześniej niż powinienem, ale tylko dlatego, żeby nie spotkać Fabiana
Wrzuciłem resztę moich rzeczy do Scanii i ruszyłem w stronę Kaliningradu, pierwszego miejsca. Plan na ten tydzień jest dość ciekawy, 4 zrzutki, 1 załadunek i do domu, łącznie wyszło coś ponad 3000km. Wyjechałem z bazy, a tu Fabian osobówką blokuje mi drogę i zaczyna się rzucać. Dialog mniej więcej wyglądał w ten sposób
P: Co ty, zwariował czy jak?
F: Ty ** nie widzisz że paliwo za tobą cieknie?!
P: Ale jak to, niby jakim cudem, co żeś w tej Scanii popsuł?!
F: Chciałeś sobie podjechać pewnie kawałek na wyłączniku tacho?
P: No tak, przecież zawsze tak robimy
F: To patrz pacanie. Ten jest od wyłącznika tacho, a ten od spuszczania paliwa.
P: Poczekaj poczekaj, po co założyłeś w MOJEJ Scanii jakiś przycisk do spuszczania paliwa!?
F: To ja lece, czas mnie goni!
Wsiadł w osobówkę i tyle go widziałem, jedyne co mi się jeszcze rzuciło w oczy to kasta Tyskiego na siedzeniu pasażera, przypięta pasami. Oczywiście on sam
jeździ bez pasów... Droga do Kaliningradu zleciała całkiem szybko i bez większych utrudnień. Na miejscu szybko ściągnęli 8 palet i po pół godzinie pojechałem w stronę Wilna.
A na koniec, taki o to ss dotyczący tych piw na siedzeniu.