Na Bazie przespałem się, obudziłem i poszedłem do biura. Przywitałem się ze wszystkimi i ogarnąłem te wszystkie papierki do podpisania. Kazałem Kacprowi zrobić mi kawkę, a ja poszedłem się umyć. Po przyjściu, większość pracowników firmy miała przerwę, więc wypiłem sobie z nimi kawkę i pogadałem przy okazji ze spedytorem. Jak się okazało, trafił mi się kurs do Londynu... a jeszcze dwa dni temu miałem w inne miejsce w Anglii jechać..
Tuż przed końcem przerwy, opuściłem stołówkę w naszej firmie i poszedłem wycofać pod rampę. Nie spieszyło mi się za bardzo, ponieważ i tak do końca przerwy zostało kilka minut, więc jeszcze sobie po drodze zahaczyłem o naszego ochroniarza. Chwila pogawędki i poszedłem podjechać pod rampę. Następnie udałem się na magazyn, przypilnować by dobrze ułożyli towar na naczepie, ponieważ, pojadę trasą, na której jest waga i nie chce być przeładowany... Minęła godzina, dwie, a naczepa nadal nie załadowana w całości, a wszystko dlatego, że szukali towaru, ponieważ nie mieli go jeszcze przyszykowanego. Gotowy do wyjazdu byłem koło godziny osiemnastej zero zero. Zaniosłem papiery do portiera i udałem się w stronę Szczecina. Przez miasto przejechałem dość płynnie, bez jakichkolwiek większych korków, ale co się dziwić, w końcu był wieczór. Następnie udałem się na Autostradę A6 w stronę Niemiec. Kołbaskowo - granica Niemiec, była spokojna i czyściutka, żadnej kontroli więc do Deutschland, wjeżdżałem z uśmiechem na twarzy, niestety uśmiech szybko zniknął, ponieważ po chwili zobaczyłem te "piękne" niemieckie kobiety, o których opowiadał mi kolega
Chciałem jak najszybciej opuszczać ten kraj i wracać do Polski, ale niestety jeszcze sporo drogi przede mną, zanim wrócę do PL.
Przed Magdeburgiem, na komputerze wyświetliła mi się informacja o końcu czasu jazdy, więc musiałem szybko szukać jakiejś stacji, na krótką pauzę, ponieważ zostało mi niecałe 15 minut jazdy. Na całe szczęście, niedaleko była stacja z dość dużym parkingiem, ale ja to u Niemca w nocy, często brakuje miejsca. Zajechałem na stacje... zatrzymałem się przed parkingiem, ponieważ nie za ciekawie wyglądał ten parking jeśli chodzi o miejsca wolne.. i poszedłem sprawdzić czy może jest gdzie wykręcić 45. Wróciłem po 10 minutach szukania wolnego miejsca na parkingu, ale niestety wolnego miejsca brak.. więc postanowiłem kręcić pauzę w miejscu gdzie stałem. Poszedłem na stacje, kupiłem kawkę, coś do jedzenia i udałem się do kabiny. Porozmawiałem chwilę z dziewczyną i pojechałem dalej. Jazda po autostradach Niemieckich to sama przyjemność, jeśli nie ma wypadków gdzieś na dwójce. Ja akurat trafiłem na taką noc, gdzie wypadków nie było, więc przez Niemcy przejechałem dość spokojnie.
Robiło się już jasno na niebie, a ja przekraczałem granice Niemiecko-Holenderską. Czas jazdy, jak i czas pracy dobiegał końca. Znalazłem stacje kilka kilometrów dalej i zatrzymałem się tam, by wykręcić dłuższą pauzę. Wypiłem piwko, zasłoniłem firanki i poszedłem spać. Obudziłem się koło południa, posprzątałem w kabinie, umyłem szyby i poszedłem się trochę ogarnąć pod prysznic na stacji. Była godzina 18, pauza wyszła już dawno, ale po co miałem się ruszać, skoro prom i tak miałem na 23? Do Rotterdamu miałem jakieś 2 i pół, albo nawet 3 godziny jazdy, więc na wszelki wypadek, by nie spóźnić się na prom.. wyruszyłem o godzinie 19. Na Autostradzie do Rotterdamu, napotkałem na kilka mniejszych korków, spowodowanych remontami i małymi kolizjami. Całe szczęście do promu dojechałem na czas, a nawet z zapasem kilkunastu minut.